Dziesięć lat nagle odchodzi w niepamięć, nie chcę pamiętać... Znów ufam, znów kocham, proszę nie zawiedź mnie...

Babcię Oliwkę wziełam wbrew rozsądkowi z łódzkiego schroniska, serce nie pozwoliło mi odejsć tak poprostu i zapomniec o małym pozbawionym już nadzieji ciałku, zachudzonym, powycieranym futerku śpiącym w bezruchu w kącie schroniskowej klatki... Babcia Oliwia, 10 letnia kotka oddana przez właścieciela trafiła w miejsce gdzie nie potrafiła sie odnaleźć i poddała się zupełnie, cichutko leżąc w kątku czekała na wybawienie, nie marzyła już o domu, straciła nadzieję.
Oliwia kładzie się na swoim nowym posłanku, przytula główkę do mojego kolana i patrzy z miłością, najchętniej nigdy bym jej nie oddała, nie mogę, Oliwka nie moze żyć z innymi kotami, wynik testu na FIP, zakaźną chorobę kotów jest dodatni, tak naprawde mogła mieć tylko kontakt z tym wirusem, może być zupełnie zdrowa, niestety nie mogę zaryzykować, gdybym nie miała innych kotów nigdy bym jej nie oddała, jest kotem idealnym, czysta postać bezwzględnej miłości... Babunia przesypia smacznie całe dnie, by po dniu pracy cichutko otrzeć się o nasze nogi i zamruczeć. Czy jest choć malutka szansa by odnalazła swój azyl? By godnie spędziła starość? Czy po latach tułaczki bęzdie mogła spokojnie zasnąć na kolanach swojego człowieka? Proszę, daj jej szansę.