Sytuacja w Strzyżowie jest okropna- Pan, który był właścicielem tych kotów, zmarł w grudniu. Kotami zajmuje się teraz moja ciotka, trochę pomaga jej kuzynka. Ale, mimo, że raczej pieniędzy im nie brakuje, kotom jakieś najgorsze rzeczy daja do jedzenia, rozmoczony chleb, jakies suche czasem najtansze. I martwi mnie to, że one traktuja te koty jak piate kolo u wozu, zawsze jest problem, zeby je nakarmic, koty sa 'suchutkie'. Jest tam jedna koteczka, mama Florka- były właściciel, mimo, że był chory, zawsze pilnowal, by dac jej zastrzyki antykoncepcyjne-tak, wiem, ze to nie jest idealne rozwiazanie, ale chyba lepsze od nic nierobienia. Ale teraz, mimo, że ciotka jezdzi 5 razy dziennie po miescie , weta ma kolo siebie, nie zdolola kotce dac zastrzyku, jest w ciazy. Marze o tym, zeby znalezc tym kotom dom z ogrodem, zeby mogly wychodzic, bo na pewno do zamnkietego mieszkania sie nie nadaja, wlasciwie caly czas sa na zewnatrz. Ale obawiam się, że to marzenie się nie spełni...
szkoda tych kotow strasznie
