To Borys przyłapany na
gorącym uczynku, czyli pod piecem:
Dzisiaj mały pies był kilka godzin w domu. Wykompałam go nawet po tych błotnistych dniach. Na początku Borys trochę warczał (!) na psa, ale potem go ugłaskałam i tylko mu się przyglądał. Siedział na półce w przedpokoju pól metra nad ziemią i z góry wszystko obserwował. Pies wyłaził ze skóry, żeby kot się z nim bawił. Piszczał, miauczał, czołgał się, wyjadał kocie chrupki... Nic nie pomogło. W końcu obaj zasnęli: kot na półce, a pies na podłodze.
Potem kot nagle zjawił się w pokoju, musiał więc jakoś przejść obok psa.
Pies też zaraz przybiegł, a wtedy Borys demonstrował swoje "obrażenie". To chyba dobrze, bo może za parę dni się "odobrazi", a w każdym razie już się psa nie boi i nie warczy na niego.
Ich wspólnych zdjęć jeszcze nie udało mi się zrobić, więc trudno uchwycić proporcje wielkości obu zwierząt, ale są prawie tej samej wielkości, tylko pies jest chudszy. Jak śpią zwinięci w kłębki, to pies jest mniejszy!
Apetyt coraz lepszy, dzisiaj dobrze wchodziły serduszka drobiowe (kilka sztuk) i pasztecik z tuńczykiem Purina (cała puszka), trochę suchego.
A to Ryjek w całej swej niewielkiej okazałości.
Aha, zapomniałam napisać, że to jest Ryjek, ale to chyba oczywiste. Bo jak można się nazywać z takim nosem? Ryjek jest znajdkiem ze śmietnika. Jest u nas już trzy lata. Ktoś go skopał i wyrzucił. Ogonka już nie posiadał w chwili znalezienia. Był w starsznym stanie fizycznym, a przede wszystkim psychicznym. No a teraz jest taki kochany!
Szkoda, że nie możecie zobaczyć, jak on się starał przekonać do siebie Borysa! Jak do niego przemawiał, jakie miny robił! Boki zrywać. Najważniejsze, że to działa.
Z Miśką, czyli tą dużą sunią będzie trudniej. Jest bardziej nachalna, wścibska, taka jakby mniej subtelna! Może zapakuję ją w jakąś zasłonę, czy coś? Uff! Jest taka wielka!
Jutro też zaproszę Ryjka do domu.
Pozdrawiam.