Witam wszystkich.
Byłam wczoraj u p. Włodarczyka. Bardzo miły, młody lekarz. Widać, że zna się na rzeczy, a i jak zauważyłam na wizytówce to specjalista od chorób zakaźnych. Jutro mam się pojawić z Tygryniem na badaniach - bedzie miał pobieraną krew na badania ogólne, powtórny test na białaczkę oraz na FIV. Lekarz podejrzewa, że mimo testu pozytywnego na białaczkę może to być zakażna anemia kocia ( matko, co to

). Rozmaz krwi by na to wskazywał, zaś testy na białaczkę ponoć nie do końca są miarodajne. Niemniej gdyby tak było, to leczenie do tej pory było jak najbardziej trafne. I co najwazni4ejsze - gdyby wchodziło w gre leczenie interferonem - INTERFERON CZEKA NA TYGRYNIA

- ludzki. Za badania i testy będę musiała zapłacić ( dzięki Wam będzie nas na to stać ), zaś za wizyty i interferon nie. Pan Doktor będzie zdobywał doświadczenie

, zaś Tygryń - mam nadzieje zdrowie.
Niezależnie od rezultatów jestem naprawde pod wrażeniem p. Włodarczyka, widać, że chce pomóc bezdomnemu Tygryniowi.
Zaś samym Tygryniem martwię się - przy zastrzykach od niedzieli bardzo się ślini - buzia w środku jest ładna, zatem jest tak potwornie zestresowany i dwumiesięcznym pobytem w klatce i codziennym kłuciem, i stąd wg wetów to ślinienie się. Wczoraj absolutnie nie chciał wejśc do kosza ( ma kosz w klatce, w nim przenoszę go na podawanie leków ), naprawdę widać było, że nie chce mieć z koszem nic wspólnego.
Dzisiaj poproszę, żeby mu nic nie podawali, dostaje teraz tylko witaminy.
Widać, ze jest zmęczony, martwie się nim. Mam nadzieję, że dobrze to wszystko się zakończy, czasami tracę pewność, że dobrze robię tak go jednak męcząc przebywaniem w klatce i zastrzykami. Staram się go osłonić jak umiem, ale to wszystko mało.
I naprawdę duże buziaki dla wszystkich i za ciepłe myśli, i za chęć pomocy.