» Sob mar 18, 2006 22:29
Spieszę z wieścią, że kota o imieniu roboczym Biedusia jest już u mnie w domu i raczej go nie opuści (moja przyjaciółka ku radości mojej i mojego synka odmówiła jej przyjęcia). Koteczką prawie wszyscy jesteśmy oczarowani (prawie, bo rezydenkta - kotka Whiskey jest zdegustowana konkurentką). Ponieważ imię Happy nie pasuje do kici nazwaliśmy ją Lusia (zdrobnienie od Luna, bo jak słusznie zauważył mój synek, porusza się jak lunatyczka). Zaskoczył mnie dobry stan Lusi, nie jest tak tragicznie, jak sobie wyobrażałam, owszem, trudno patrzeć spokojnie jak usiłuje zachowywać się jak zdrowy kot, a nie bardzo jej to wychodzi, ale mam ogromną nadzieję, że kiedyś nie będzie musiała usiłować, bo stanie się zdrowym kotem. Myślę, że od razu zadomowiła się u nas, jest arcyspokojna (odpukać, oby jej tak zostało), zjadła, napiła się, skorzystała z kuwetki (dla "normalnego" kota, a nie specjalnie dla niej). Zwiedza mieszkanie, co chwila natykając się na bojowo nastawioną Whiskey. O dziwo: radzi sobie! Cieszę się, naprawdę się cieszę, że ta kocia bida trafiła do nas. Mam nadzieję, że będzie szczęśliwa. Pozdrawiam i dziękuję p. Reginie za przywiezienie Lusi.