Na takim domku raz się już sparzyłam. Mimo, że wymagnia były i tak mniejsze pozornie. Kotka była tam dosłownie jedną dobę, z tym że telefon żeby ją zabrać sobie był po pół doby. Koteczka podobno straszliwie zniszczyła tapety (jakoś z koleżanką nie mogłyśmy dostrzec, gdzie

). To była Myszka, która ostatecznie została u mnie - uosobienie spokoju i łagodności, taka flegmatyczka. Ona chyba miała siedzieć jak figurka na pięknej kapie na łóżku i robić za ozdobę domu. A ona, biedula, schowała się, jak mogła!!! (a uprzedzałam, twierdzono, że to nic).