
Nie wiem jak to możliwe. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to to, że grzebień nie docierał do samej skóry tylko "prześlizgiwał" się po zaczątkach filcu... Właśnie bite pół godziny walczyłam z trzema (!) kołtunami, w akcie desperacji sięgnęłam nawet po nożyczki, ale na razie nie chcę jej strzyc mocno, tylko przecinam kołtuny wzdłuż, żeby łatwiej wyczesać. Tych filcaków jest dużo więcej niestety

No i co ja mam zrobić? Wykąpać ją? To coś pomoże? Jakieś specjalne środki, odżywki kupić czy co? Tak całkiem wyczesać tego filcu nie dam rady, jeśli powycinam to Sówka całe portki i boki będzie miała gołe...
Po prostu jestem w kropce.
Co do adopcji - muszę pomyśleć. Ze względu na delikatną psychikę Sówki wolałabym oddać ją "lokalnie" - wtedy mogłabym szybko działać w razie jakichkolwiek kłopotów.