W moim domu zamieszkało prawdziwe słoneczko

.
Mikasia, na razie nieśmiała ale jak nikt nie patrzy to bardzo rezolutna!
Boi się moich rezydentów a oni za nic mają poszanowanie jej prywatności i uparcie za nią łażą i stresują

.
Podły Albert wyłazi ze skóry żeby ją obwąchać, Wrednemu Tadkowi aż szybciej serce bije taki jest podekscytowany i ciągle waruje przy Mikasi.
Pisia siedzi na parapecie i puka się w czoło mówiąc "a ta znowu coś przyniosła

".
Rezydenci bardzo zgodnie i dokładnie wyjadają jedzenie uszykowane dla Mikasi, ona za to wyjada chrupki dla kastratów więc wszystko w normi - koty normalne

.
Rezydenci nastawieni pokojowo aczkolwie są upierdliwi i nachalni.
Mikasa syczy jak gruby wąż i jest lekko wystraszona.
Damy jej czas na oswojenie.
Sprawy techniczne:
Oczka w stanie strasznym - ryczeć mi się chce.
Rano miała gęstą, twardą skorupkę ropy i z nosa też coś leci. Nie wiem czemu u weta wyszło że nie ma kataru
Zaczynam dzisiaj walczyć ze zrostami na oczku. Chcę żeby ta miała miała śliczne zdrowe oczka.
Robale:
Nie wiem czy ma ale ona na pewno nie lubi aniprazolu

Trafiłam wreszcie na godnego przeciwnika. Podawałam tablety wieeeeelu kotom ale ta mała ma taką technikę unikania że ja nie wiem jak jej podać tablety

. Dzisiaj ponawiamy próby.
Sikanie:
no niestety panna Mikasia do kuwety nie chodzi.
Muszę zastosować wszystkie techniki przyuczania do kuwetki. Trzymajcie kciuki!
Jak wyprać kanapę?