Przedwczoraj myślałam ze się załamię. W piątek trafił do nas kot cgyba pogryziony przez psa, miał ranę u podstawy ucha, dziura prawie na "5zł". Ranę oczyszczono, odswieżono, zszyto z sączkiem. W pon okazało że jednak się nie zrasta. Kicia 3 latka, przesliczna dziwnie ubarwiona tri, mrucząca, miziasta nawet przy robieniu opatrunków. Niestety w ciąży.
Pani jeżdżąca z kotem nie lubi go, to kot jej tesciowej. Jak usłyszała że na opatrunki jeszcze z 7-10 dni trzeba jeździć, to chciała kota uśpić (CZARNA SERIA???). Ja nie wytrzymałam i centralnie sie rozbeczałam

, smarowałam właśnie Czarną. Poprosiłam kobietę żeby tego nie robiła, że kupię jej materiały opatrunkowe, że pożyczę transporter, co tylko, żeby tylko z kotem jeździła.
[kobieta chamsko w mojej obecności zapytała drugiej wet "czy ONA zawsze tak ma?"]
Ludzie mnie załamują, zbyt często traktują zwierzę jak rzecz, z którą można zrobić wszystko, w tym pozbyć się kłopotu.
"Im bardziej poznaję ludzi tym bardziej kocham zwierzęta"