Już nie tylko goni. Ale skacze po nich, gryzie, bije. To koszmarne co się dzieje. Już nawet na chwile nie mogą być razem.
Na Aylin się rzuca z drapaka ostatnio złamał by jej kręgosłup chyba gdyby nie to, że ona ze strachu przed nim chodzi prawie czołgając się po ziemi. Jak na nią skoczył to lał ją lapami. Rozdzieliłam ich.
Z Neską to bitwa na łapy, ona ma podrapane uszy on pod okiem.
Kobre gryzł i szarpał za kark. Ona jest półdzika i była tak przerażona, że nie wiedziałam co zrobić. Mój nagły ruch to jej większy strach. Ale miałam wrażenie, że wyrwie jej skóre.
Wstałam ona uciekła on ją gonił ale pod łóżko cięzko mu się zmieścić.
Gdy on wchodził na tą część mieszkania gdzie są kotki one w ogóle cały wieczór nie wychodziły spod łóżka bo tak się nad nimi pastwił.
Goni nieważne gdzie, nieważne co zwalą, pobiją, tak bije je łapami, że jest tylko ich płacz.
Więc musze zamykać pokoje. A wiadomo jak się żyje dzieląc mieszkania na pół. Kotki czują się jak w klatce. One na małej powierzchni 3 a on na większej części mieszkania sam.
Ale nie mogą być razem bo jego agresja przybrała na sile, im dłużej tym gorzej.
Mimo kuracji antybiotykowej nie zmieniło się nic w posikiwaniu. Brakło już miejsc na ziemi więc zaczął lać po meblach. Zaczyna śmierdzieć tak jak u tych ludzi co mają po kilkadziesiąt kotów. Nie da się tak żyć.
Przed chwilą zesikał się na stół. Jadalny. Ogromna kałuża.
Najpierw beczałam. Potem się wściekałam. Teraz wiem, że nie dam rady. Szukamy mu domu. Dzwoniłam do innego weta po diagnoze.
Bo wyszłam z pracy 10 minut temu. TZ robi obiad ja zajrzałam do kompa.
Powiedział, że kuracja antybiotykowa 5 dni bo wyniki nie są takie złe.
Spytał o relacje między kotami i określił to sikanie jako walkę o terytorium. Miałam dziś jechać do Rybnika ale wyszłam z pracy 18,30.
Spróbuje złapać mocz i jechać w tym tygodniu, może wyrwie się zpracy szybciej niż po 12 czy 12 godzinach.
Pojade na pewno niezależnie od tego czy uda się zrobić kontrolne badanie. Może jutro lub w środe.
Zabrałam Ciapka z przystani bo chciałam dla niego lepszego domu, tzn zwykłego domu, wiedziałam, że będzie tam ciężko i nie miałam sumienia.
Ale nie dam rady dlużej.
Wiem, że będę oceniona źle. Ale nie chce tak żyć.
Nie moge już wziąść kolejnego kredytu by kupić sobie kanape.
Może ktoś mnie zrozumie, może nie.