no wiec po kolei:
Sigma jest juz u mnie w domku. podroz byla dluga i meczaca, mnie sama boli dotad kark i noga od wciskania gazu (ale nie martwcie sie, majac Sigme na pokladzie nie szlalam

). podczas podrozy kotka zwymiotowala posilek zjedzony przed podroza, zrobila kupke i siusiu (w ciagu zaledwie pol godziny od wyruszenia z Chojnic doszczetnie sie oproznila prawie rowno co 10 minut sprzatalam klatke). potem usnela i reszte drogi prawie sie nie budzila. moja babcia zagladala co jakis czas do klatki, ale Sigma grzecznie spala. sama podroz trwala 5 godzin, wiec chyba moge powiedziec, ze kotka dzielnie ja zniosla, jak na fakt, ze troche do wyleczenia nam zostalo. ale to kwestia kolejnych dni (zostalam zaopatrzona w leki przez Fride - dzieki wielkie Frido i Niunju za troske i wsparcie finansowe).
kotka obecna w moim domu zareagowala zgola dziwnie: poki co przyglada sie Sigmie, wlazi wszedzie tam, gdzie "nowa" byla przed chwila i obwachuje wszystko. Sigma udaje, ze sie nie przejmuje fukaniem rezydentki, ale widze, ze tak do konca jeszcze nie jest pewna terytorium. natomiast moi rodzice zwlaszcza tata ulegli czarowi Sigmy: tata wzial ja na rece i zaczal glaskac, a ona najpierw zaczela mruczec (calkiem glosno), potem delikatnie go ugryzla w oba policzki, na koniec poglaskala lapka i ufnie polozyla mu sie na piersi. bylo to tak rozczulajace, ze malo sie nie poplakalysmy z mama. ogolnie mam nadzieje, ze kotki sie dogadaja i ze obu bedzie dobrze ze soba. musimy tylko pozwolic im sie dogadac w kwestii priorytetow
tyle poki co o pierwszym wieczorze Sigmy w nowym domku. postaram sie relacjonowac na biezaco, ale nie wiem, jak czesto bede zagladac na net. zdjecia pojawia sie jak tylko dorobie sie aparatu (moze nawet za pare dni

)
pozdr