Dodzwoniłam się, w czwartek idziemy na wizytę. Zobaczymy - Takeshi jeszcze dzisiaj rano miał mocno zaczerwienione uszka

. Pamiętam, że na oridermyl nie reagował tak mocno...
Ale tak w ogóle to rozrabia: lata za Lucynką i włazic na nią chce, po karku gryzie

A ona buczy

nawet nie wiedziałam, że tak głośno potrafi.
Wczoraj w nocy tak rozrabiał, że w dupkę dostał

i to niestety mocno

aż sięzdziwił. Lucynka zawsze śpi na mnie: ja usypiam, ona też, a tu nagle:

ŁAAA!!!!

napada na nią (i mnie przy okazji) Takeshi mroczny... ... najpierw dostawał opieprz, potem poszedł w ruch spryskiwacz... i za którymś tam razem nie zdzierzyłam, jak się w półśnie odwinęłąm....

...i poszedł spać na fotel. A ja głupia jeszcze się potem martwiłam, czy aby ten klaps nie zamocny...
Rano "budziło" mnie do pracy rozkoszne stadko w komplecie: tzn obsiadło, przygniotło, mruczało (hehe - znacie to:
obudziłaś się? to jak chcesz wstać, to daj nam jeść... a jak masz gdzieś znowu iść, to lepiej sobie poleż...
a młody się wdzięczył, na plecki przewracał - zero gniewanek.