» Sob lut 18, 2006 22:41
Krzysiek ma na nas czekać w Kairze. Ale do Kairu długa droga, prawie tysiąc kilometrów...
Herhor siedzi zamknięty w klatce. Do tej pory zdążył nawet polubić transporterek, ale nigdy nie był w nim zamykany.
Teraz przez kratki widać nad wyraz zdziwioną mordkę.
Przyjeżdża lokalny minibusik, biorę bagaże, klatkę z Herhorem i wsiadamy do samochodu. W tym momencie kot rozpoczyna występ.
Przez całą drogę wyje jak wściekły i szamocze się w klatce. Transporterek podskakuje mi na kolanach, tłukąc wszystkich pozostałych podróżnych.
Zawodzenie Herhora jest tak donośne, że za autobusikiem oglądają się przechodnie.
Koteczek wystawia przez szpary krzywe łapki i wyraźnie stara się rozpracować zamknięcie klatki.
Wysiadam z autobusiku na trzęsących nogach. Przy wejściu na prom, którym mamy przepłynąć Nil wokół nas zbiera się grupka przeszło 30 egipskich chłopców i młodzieńców.
Wszyscy zataczając się ze śmiechu pokazują na klatkę i krzyczą: gatta, gatta...
Na promie i potem na peronie kot wyje coraz głośniej i miota się jak szalony. Nasz pociąg będzie jechać do Kairu kilkanaście godzin.
Zaczynam nabierać pewności, że wyrzucą nas z niego w środku nocy na jakiejś opuszczonej stacji.
"We śnie nie śpiesz się, masz czas
Snom daj płynąć, a nie płonąć
Śnij, jak śni się tylko raz
Swą maleńką nieskończoność"