» Sob lut 18, 2006 0:34
Najpoważniejszym kandydatem na transporterek dla Herhora był kosz na bieliznę, za olbrzymią cenę,
która padła zaraz po przekonaniu się, jak bardzo zależy nam na czymś klatkopodobnym. Zastanawiałyśmy się, bo było to naprawdę drogo i musiałyśmy kombinować nad zamknięciem, tak, by w pierwszym ruchu Herhor nie wyprysnął z niego jak na sprężynie.
Nie przeczę, że robiło mi się też lekko słabo na myśl o paradowaniu po ulicach Luksoru, a potem Kairu z miauczącym i szamoczącym się koszem na bieliznę.
Ratunek przyszedł niespodziewanie.
Jeden z kolegów, biorących udział w misji, który miał już na swoim koncie przemyt jednego kota (Ptiszona – z Francji) do Polski (uważni czytelnicy felietonów w Gazecie Telewizyjnej domyślą się o kogo chodzi) wpadł na pomysł, by transporterek przyszedł do nas...pocztą kurierską.
Koszt całego przedsięwzięcia zbliżył się do ceny kosza na bieliznę, a jednocześnie był pożywką do luksorskich plotek na długie lata.
Klatka leciała samolotem, potem jechała pociągiem, przepłynęła promem, a następnie przez pustynię przeniósł ją najbardziej zdumiony Arab świata - miejscowy kurier.
Od tej pory byłam rozpoznawana w całym Luksorze, Dolinie Królów i Karnaku. Gdzie się nie ruszyłam słyszałam za sobą szepty: "To ta, do której przyjechała klatka na kota"
"We śnie nie śpiesz się, masz czas
Snom daj płynąć, a nie płonąć
Śnij, jak śni się tylko raz
Swą maleńką nieskończoność"