

Nasza Rutka przez pierwsze półtora roku przepuszczała nas przez najczarniejsze zakamarki meandrów swojego charakterku

To jest nie do opisania co z nami wyczyniała i jakie spustoszenie siała w domu.... Do dzisiaj mam blizny

Kiedyś zginęła. Dwa tygodnie chodziłam po nocach i szukałam zołzy. Trzynastej nocy, a włąściwie nad ranem ją znalazam. Brudna, śmierdąca i okrutnie wychudzona. Spokojne dałą sie wziąć na ręce i łaskawie zanieść do domu. Ale już w domu tak się zachowywała jakby wyświadczyłą nam wielką uprzejmość ze raczyłą wrócić
TeZik już zgrzytał zębami ale wiedział ze przędzej jego się pozbędę niż kota albo razem z psem i kotem pójdę bodaj pod most. I wie to do dzisiaj. Już mu tak zostało

Na swoje usprawiedliwienie miał jednak to że Jemu dopiekała bardziej niż mnie. Naprawde.
Po półtora roku z dnia na dzień zwrot o 180 stopni.
Nagle od rana pewnego dnia mieliśmy słodką przytulastą mruczunię.
Uznała chyba ze zdaliśmy test

Była z nami prawie 13 lat...