Wklejam raz jeszcze, bo troszke sie pogubiłam, gdze powinnam to robić, tyle tematów brzusiowych - przepraszam bardzo, bardzo.
Z tego, co przeczytałam to termin zgłaszania sie minął 9 lutego - nie wiedziałam o tym - mimo wszystko, ponieważ wszędzie szukam pomocy dla mojego Tygrynia - przede wszystkim domu, a także pomocy finansowej, bo leczenie jest kosztowne, przekraczające moje możliwosci, napiszę słów parę i wkleje jego temat.
Może komuś piknie serduszko, moze troszkę go polubi i nawet po zamknieciu tej fajnej zbiórki o nim nie zapomni. Bo każda ciepła mśl o nim to super sprawa.
Tygryn jest kotem bezdomnym - nie ma swoich kolan, ani kolekcji zdjęć z czasów, gdy był silny i zdrowy. Tygryń był kiedyś pieknym tygryskiem o oczach jak szmaragdy. Ale to tylko ja pamietam, ciągle widzę go jak idzie do mnie przez trawnik, cały w słońcu, i te oczy..
To kot mądry - mam przyjemność być jego karmicielką od 2,5 lat.
Przy karmieniu zawsze pilnował, zeby mniejsze i słabsze pierwsze jadły, warczał, gdy inne kocury próbowały zjeść przed małymi.
Miejsce gdzie się urodził i mieszkał to bloki. Bloki byłych wojskowych - co pewien czas paru z nich wpada w bohaterski nastrój i zchodzi do piwnicy - skopać kota to czyn godny bohatera.
Teraz nie ma tam już małych - wszystkie wzięte, koty są juz pokastrowane i wysterylizowane. Niemniej 2 lata były jeszcze tam maluszki - i jednego z nich na oczach drugiej karmicielki ratował Tygryń, sciagajac na siebie atak pijanego faceta, próbującego dopaść malucha.
Teraz on potrzebuje pomocy - jest chory na białaczkę, już parę razy stał przed bramą Tęczowego Mostu, ale nie pozwalam mu go przekroczyć.
Białaczka zaatakowała nagle - wyjechałam na tydzień w góry i mały zniknął - wiem to od drugiej karmicielki. Kiedy przyjechałam pojawił się, ale naprawde mam takie wrażenie - żeby sie pozegnać.
Przy piwnicznych schodach czekał na mnie cień o smutnych, zapadnietych oczach - nawet zieleń w nich zgasła.
Powiedziałam mu, że nie zgadam sie na to i że nie żegnamy się. Za to walczymy.
Mały od ponad miesiąca jest w szpitaliku - ma zrobione badania, usg, test.
Podawane są leki - raz w tygodniu steryd Dexaford, codziennie Scanomune, Combivit, Infravit, Dufhalythe ( pewnie cos przekreciłam w nzach ) i kroplówki z płynów.
I udaje sie. Tygryń już ładnie je, boczki mu sie troszkę zaokrąglają, dolegliwości zaczynają ustepować. I myslę, że Teczowy Most juz mu nie w głowie.
Ale potrzebje dalszego leczenia. I przede wszystkim Swojego Człowieka.
Jak napisałam - nie mam zdjęć zdrowego Tygrynia, wtedy kiedy przytulał mi sie do nóg, albo baraszkowal na trawniku.
Ale temat zwiazany z Walentym, a ja Tygrynia pokochałam, wiec to moja Walentynka dla niego
A to temat Mojego Kochanego
http://www.forum.miau.pl/viewtopic.php?t=38861