Jestem świeżo po wizycie u Mirki. No cóż, zdjęcia, to tylko zdjęcia. Wszystkie koteczki są śliczne, ale niektóre z Mirki stadka, to prawdziwe arcydzieła natury.
Taka Pusia na przykład, prawdziwa Kocia Dziewczynka, nie sposób się pomylić, ma cudowną kobiecą mordkę, niesamowity wdzięk i urodę arystokratki. Zupełnie nie rozumiem tego, że nie znaleźli się chętni do adopcji tego cuda w kolorze mlecznej pianki z odrobiną cynamonu.
Albo Klementynka - sama słodycz, orgia mruczenia, niesamowita miękkość futerka i te lekko klapnięte uszka, tylko tulić i kochać.
Albo Mrusia - kot dla konesera, o niepowtarzalnej urodzie "sówki", z pełną powagą i gracją pchający się na kolana.
No i Krówka jest, kot arystokratyczny, absolutnie nie do obory

, o cudnych zielonych oczach.... czeka...
A ja i tak zakochałam się w Gizmusiu - przylepce, kocim dziecku jeszcze, który z tak długo (i bardzo rozkosznie) bawił się moją ręką, aż zasnął, biedaczek.
