» Pt lut 10, 2006 6:06
Opowiesc Pirata:
do mojego pierwszego domu trafiłem gdy byłem jeszcze bardzo, bardzo malutki, szybko zapomniałem o mojej kociej rodzinie, byłem kochany i pieszczony jak ludzkie dziecko; miałem dobrze, miałem ciepło, miałem co jeść i mały słoneczny ogródek, i spełniano wszystkie moje zachcianki
gdy trochę podrosłem zapragnąłem wyjść na spacer, taki byłem ciekawy świata! no i spodobało mi się, od tej chwili wychodziłem na coraz dalsze wycieczki i codziennie zapuszczałem sie w jakies nowe rejony, musiałem dobrze poznać okolicę
dorastałem w poczuciu bezpieczeństwa, nabierałem pewności siebie i stawałem się świadom swego czarnego kociego wdzieku
zdarzało mi sięd wyjść daleko, bardzo daleko, a po powrocie z każdej wyprawy biegłem do mojej panci opowiedzieć jej o przygodach
kiedyś nos i ciekawość powiodły mnie tam, skąd nie było powrotu, nie znałem drogi do domu; z początku nie zmartwiłem się, przecież wszystkie drogi prowadzą do domu! kluczyłem, rozglądałem się w nadziei na jakiś ślad, zapach znajomy, no ostatecznie przecież pancia mnie znajdzie, przyjdzie i przytuli, tak jak wtedy gdy byłem mały i hasałem w ogrodzie i gubiłem drogę pośród owocowych krzewów
kluczyłem, zaglądałem na podwórka, tu pogonił pies, tam jakiś zawzięty kocur, raz to mi jakiś potwór o mało ogona nie odgryzł, ale się w porę zorientowałem, że należy uciekac! gdy zgłodniałem i zapadła noc - wtedy naprawdę się przestraszyłem, było zimno i ciemno a do domu daleko
przerażony zaszyłem się w jakimś kącie i próbowałem usnąć, chyba miałem szczęście, rano znalazły mnie trzy ciekawskie szare koty i jeden łaciaty, swoim niecodziennym zachowaniem przyciągnęły uwagę ludzi, którzy gdy mnie znaleźli trzęsącego się ze strachu, wzięli do swojego domu, nakarmili i pozwolili się porządnie wyspać, w łóżeczku, tak jak lubię
potem długo rozmawiali, często na mnie zerkając, nie wiedzialem wtedy, że ważą sie moje losy, jedna miła sie popłakała i powiedziała "tam ci będzie dobrze, a może nawet twoi cię odnajdą" musiało jej być bardzo smutno, bo plakała całą droge; myslałem, że ci mili ludzie znają droge do domu, ale chyba się pomylili
znalazłem się w dziwnym, nieprzyjaznym, pełnym niepokojących zapachów i dźwięków miejscu, bardzo się bałem, było tam bardzo wiele kotów w raczej beznadziejnym stanie ducha, marni towarzysze, na szczęście byli też ludzie, mili, ale rzadko ich widywałem;
czas stanął w miejscu, wypatrywałem co dzien mojej panci, a potem już śniłem tylko co noc, ze w końcu przyjdzie ktoś, kogo mógłbym ukochac i kto mnie ukocha...
i nie śniłem nawet, że jeszcze kiedyś będę spał w łóżku...
Niełatwo uratować świat. Uratować jedno życie jest bardzo łatwo.