Zajęłam się Klubem Brzusiowatych i o wątku moich kotów zapomniałam nieco.
Dziś postanowiłam naprawić to niedopatrzenie i ninijszym raczę Was kolejną porcją wiadomości z naszego domeczku
Nocunia nareszcie jest zaszczepiona. W poniedziałek zapakowała się (sama!) do kontenerka i pojechałyśmy do weta. Przypuszczam, że samodzielne zapakowanie się powodowane było czystą chęcią zwiedzenia dawno nie widzianego pudełeczka z drzwiczkami, bo przez całą drogę do weta formułowane były w moją stronę werbalne pretensje.
Ja z kolei całą drogę myślałam sobie o tym, jak to pochwalę się pani doktor Nocką, że tak wyrosła, że taka ładna, że sierść się błyszczy - no wiecie, rozumiecie, takie uczucia rodzica dumnego ze swojego dziecka.
No i się pochwaliłam, nie ma co.
Nocka na dzień dobry obsikała pani doktor stół. Potem z godnością nasrała na termometr. W swej łaskawości postanowiła zaoszczędzić nam pawia na twarzach. Może uznała, że rzyganie jest niegodne księżniczki...
W dalszej części programu Nocka usiłowała przekonać panią doktor, że absolutnie nie musi oglądać oczek i dziąseł i macać brzuszka. Że zamiast nich może sobie pooglądać jej ogonek wystający spod mojej pachy. Też ładnie wygląda. Pani doktor jednak nie ustąpiła, zajrzała w paszczę i oczy oraz pomacała węzły chłonne (są duuuużo mniejsze, ale jednak nadal je czuć

) Szczepienie odbyło się na Nocce w formie paska na mojej talii. Na szczęście z tego kłębowiska wystawała nam jedna noga, którą wykorzystałyśmy na szczepienie. Na koniec Nocka pokazała pani doktor z własnej i nieprzymuszonej woli, pełne żalu i pretensji oko, łypiące spod polaru w kontenerku.
W drodze do domu nie usłyszałam ani jednego słowa.
Zresztą, nie usłyszałam od Nocki ani jednego słowa przez półtra dnia
Księżna pani była nieco obrażona, ale przede wszystkim kiepsko się czuła, sztywno chodziła, nie chciała jeść, nastroszyła się i w ogóle była taka "niebardzo".
Powrót do zdrowia i dobrego samopoczucia zamanifestowała dwa dni po szczepieniu rano, radośnie podcinając mnie w przedpokoju i wieszając się na troczkach w spodniach moich dresów.
Wczoraj jednak naszły mnie wątpliwości co do tego, czy Nocka dostała dobrą szczepionkę. Ta szczepionka to była jakaś szczepionka dla wilków, mówię wam.
Bo Nocka wczoraj usiadła na parapecie i wyła do księżyca
I to kilka razy.
Jak się jej pysk wydłuży, to przeniosę się na dogomanię
