beatka pisze:BUZIAKI DLA SŁODKICH PERSIKÓW od ciotki

i życzenia zdrówka

Dziękujemy ciociu - transportowcu

Jeszcze raz dziękujemy, Ruda Mopsia najserdeczniej pozdrawia
Zajmowałam się Cyndi. Jest pobudzona, jak to po peritolu, ale jeść ani pić nadal nie chce, kuweta też pusta. Zaserwowałam do picia wodę i kocie mleko, do jedzenia chrupki sanabelle, puszkę kitekata, saszetkę whiskasa, gotowanego kurczaka i odrobinę wątróbki rybnej (nie mam w domu tuńczyka). Nic nie interesuje Cyndi, po wysmarowaniu pyszczka jest oburzona i wręcz bardziej zniechęcona do jedzenia. Nie boi się mnie, mruczy, nadstawia do głaskania, daje się nosić na rękach. Zajrzałam do pysia, co było sportem ekstremalnym, bo Cyndi bardzo nie lubi - dziąsła wyglądają zdrowo. Przez momencik zainteresowały ją piórka na patyku i światełko z kociej latarki, a sznureczek nawet pacnęła trzy razy łapą. Byłyśmy na spacerze po mieszkaniu (żeby ją rozruszać), zobaczyła pokoje i resztę kotów, oczywiście bezpiecznie w moich ramionach. Na razie ją zostawiłam w spokoju. Jeśli do rana nic nie zniknie ze spodeczków i miseczek, jedziemy na kroplówę. No właśnie -
czy ktoś mógłby nas zawieźć na Białobrzeską jutro?
Martwię się o nią, bardzo bardzo. Nie chciałabym, żeby się zmarnowała... Dziś, kiedy rozmawiałam z wetką, i powiedziałam jak Cyndi znalazła się w schronisku, wetka wybuchnęła "to jakiś potwór, nie człowiek". To prawda. Cyndi chyba nie ma chęci do życia. Mam nadzieję, że do jutra się przełamie...