No to skaczemy na górę
Orkiestra chodzenie z gipsem opanowała świetnie, z gracją wskakuje i zeskakuje z kanapy

. Bardzo boi się gwałtownych ruchów, hałasu. Dziś zestresowała się odkurzaczem - biedulka prawie wkopała się w stojące w kącie kuchni słoiki

. Jest nieśmiała kotką -nie dopomina się o pieszczoty, ale kiedy delikatnie zaczynam ja głaskać potrafi pięknie mruczeć i nawet zdarzyło się jej dać brzusio do głaskania

Kiedy spodziewa się jedzenia czule ociera się o moje nogi, a dziś chyba otrzymałam takie miznięcie bezinteresownie
Na Inez hyczy, ale do fizycznej konfrontacji jeszcze nie doszło i raczej nie dojdzie - powoli zaczyna tolerować jej bliskość...
I wszystko byłoby ok., ale przecież musiało się coś zakręcić...
Od dwóch dni zbieram z ziemi kłaczki Orkiestry.... I tak sobie myślę: ah, pewnie czyści się przy gipsie ( wczesniej wyrywała sierść sklejoną gipsem)... Dzisiaj patrzę... a tu wielkości śliwki dziuuuuura w futrze

Bardzo nieregularna, z kępkami resztek włosków w środku

Normalnie jestem załamana...
Tak bardzo chciałabym wierzyć, że to nie jest grzyb ( to nie jest okrągłe, poza tym mam wrażenie, że ona sobie sama to wyrywa)... Jutro z rana planuję jechać do wetki na pobranie próbki i diagnozę...
Malutkim światełkiem w tunelu jest to, że w niedzielę umówiłam się na wizytę zapoznawczą z państwem, którym Orkiestra bardzo się spodobała... I może nawet mogłaby tam pójśc z gipsikiem...
A tu takie COŚ
