Akurat wiedząc jakich rytuałów wymaga karmienie moich kotów, niespecjalnie się TŻtowi dziwię.
Z grubsza wygląda to tak: najpierw kroi się mięcho na desce. Oba koty, próbują dodać coś od siebie

Wymaga naprawdę nieziemskiej uwagi nie zrobić im krzywdy (zrzucanie ze stołu nie pomaga, wracają jak bumerang

).
Następnie ma miejsce proces karmienia. Porcje zostają położone na talerzyki. Kitek lubi dania serwowane elegancko

Alik ..., ech, gadać szkoda

Czym skorupka w śmietniku nasiąknie....
Koty krążą pod nogami jak wygłodzone rekiny, wywijając zgrabne ósemki. Talerzyki są ignorowane. Aha. Jedzą tylko w towarzystwie. Siadam na podłodze obok nich. Kitek zaczyna pochłaniać jak amba

Alik talerzyka wziąż nie zauważa, za to kizia się niemiłosiernie do jednej ręki, do drugiej ręki, zgrabna ósemka i do jednej ręki, do drugiej ręki...
Zawartość Kitkowego talerzyka znika w tempie wręcz przerażającym. Chcąc nie chcąc biorę kawałek mięska do ręki i podtykam ALikowi pod czarny nosek. Alik się kizia i zaczyna arię del mruczando. Talerzyk Kitka prześwituje pustkami, a oczy rudzielca nabierają czujnego wyrazu. Sprężystym krokiem drapieżcy zbliża się do Alikowej porcji. Krówek mruczy w niebogłosy: o moje moje moje mięcho

Kitek, odsuwany jedną ręką chyłkiem nabija sobie jeden z kawałków kurczaka/wołowiny na kiełek i ucieka. Alik, widząc, że żarty się skończyły, przerywa piosenkę i powolutku glumie swój kawałek. Bandyta powraca, szybkim pacnięciem łapy odpędza Alika. Szybkim pacnięciem łapy odpędzam Kitka i sadzam tą małą melepetę przy talerzu. Krówcia glamie niespiesznie. Kitek warczy. Wstaję i z głębokim westchnieniem kroję mu jeszcze troszkę. Zanim kończę okazuje się, że Alik nie ma nic na talerzyku, ma za to głód w oczach, a Kitek oblizuje się z zadowoleniem.
Dokrojona porcja ląduje na talerzu niejadka. Nie. Z talerza się nie je. Musze przełożyć kawałki na podłogę. Proszę, proszę. Jadalne. Alik glumie jeszcze przez pół godziny, ale opuścić swego posterunku na podłodze nie mogę, w przeciwnym razie traci zainteresowanie swoją porcją
Nie muszę chyba dodawać, że ten sposób karmienia nabiera walorów szczególnej atrakcyjności rano, kiedy wszyscy śpieszą się do pracy?
