Drzewa z takimi kotami są w Starej Miłośnie na Osiedlu dumnie kiedyś zwanym 50-ciolecia PRL

nad kanałkiem Wawerskim. Drzewa są wysokie, trzeba było pożyczyć 6-ciometrową drabinę!!!! Ogłoszenie wisiało w kilkunastu miejscach przez ponad tydzień, nikt nawet nie zadzwonił

Widocznie dla kogoś był za gadatliwy albo się znudził salonowy lew... Zdjęli go z drzewa nasi weci...dopiero na drugi dzień po zgłoszeniu (drabina), no a facet, który mieszka niedaleko, jak obserwował wyczyny kaskaderskie Pana Grzegorza, to powiedział, że on już od kilku dni to miauczenie słyszał

cóż, jednak znieczulica albo niewiedza, kot wlaz, kot zlezie....Weci mieli straszną ochotę zostawić go u siebie, ale mają 8 kotów na stałe i wtedy jeszcze trzy maluchy z piwnicy do adopcji, a ja akurat zdejmowałam szwy po sterylce u Soni. On podszedł od razu do mnie i zaczął się łasić

wróciłam po TŻ-ta i resztę rodziny. TŻ siadł na kanapie, a on wlazł do niego na kolana

... wszystko trwało 5 minut, dłużej się z nim żegnała wetka i jej córka niż myśmy się zastanawiali...do tej pory córka pani Izy schodzi do gabinetu, jak jestem z Otisem
