Niunia i Tigra - Niunia od wczoraj za Tęczowym Mostem :(

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie sty 29, 2006 20:43

zamiast gazety sprobuj zimnej wody w strzykawce lub spryskiwaczu do kwiatow- kotki na razie izoluj, ale wymiennie - tj - zamieniaj im poslanka, zabawki, zamykaj je na przemian w roznych pomieszczeniach.

Nie wierze,ze sa koty ktore sie nie dogadaja, naprawde. Niektore potrzebja wiecej czasu, to wszystko.
8 kocich ogonów i spółka (z.b.o.o.)

eve69

 
Posty: 16818
Od: Pt sie 23, 2002 15:09
Lokalizacja: gdansk

Post » Nie sty 29, 2006 20:44

To cieszę się, najważniejsze, że się nie poddajesz :D :D :D

Zuza kiedyś pisała o lekach homeopatycznych stosowanych u kotów, rozładowywały stres i strach. Napisz do nie PW, jej Sabinki to bardzo wrażliwe dziewczyny i wszelkie dokocenia bardzo przeżywały.
Obrazek

LimLim

 
Posty: 35312
Od: Sob lut 23, 2002 20:08
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Nie sty 29, 2006 20:58

Sposób LimLim to dobry pomysł. Też korzystałam ze spryskiwacza w momentach, kiedy nie mogłam zapanować nad moimi kotkami. I działa natychmiast - studzi nawet najbardziej rozbuhane temperamenty (przynajmniej na jakiś czas bo przecież muszą sobie potem wyczyścić futerko i jest trochę spokoju). :lol: Co do siuu w wannie - może nie podoba jej się żwirek? Koty czasem w ten sposób to sygnalizują. A może nie za dobrze się czuje, może to stress. Kiedy poczuje się bezpieczna, w swoim domu myślę, że wszystko wróci do normy. Tylko - jak pisze LimLim - to zwykle trochę trwa. Moje kocice nie akceptowały Florka na początku i biedak przez pierwsze 2 tygodnie za dnia nie wychodził z wersalki - oczywiście miał pokój tylko do swojej dyspozyji a jednak bał się wychodzić. A tak na dobre to opuścił wersalkę dopiero po jakimś miesiącu albo i lepiej. I jeszcze długi przez czas dziewczyny go przeganiały, chociaż ustępował im na każdym kroku (teraz waży 10 kg i już sę ich nie boi). Tak więc z tym dokacaniem różnie bywa. A Twoje kociczki też na pewno któregoś dnia się pogodzą. :lol:
Obrazek

kociabanda

 
Posty: 1127
Od: Śro gru 01, 2004 14:35
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Nie sty 29, 2006 21:33

Ja też używałam spryskiwacza :D i też bardzo się denerwowałam - zajrzyj do wątku o Soyi i Toffu 8) Moje trudne dokocenie trwa nadal, więc jestem na bieżąco, u mnie sytuacja była o tyle inna, ze Otis to zdobywca, on od razu czuł sie pewnie i izolowaliśy go w dzień tylko przez dobę, potem rozdzielaliśmy koty na noc, teraz z perspektywy czasu uważam, że dłuższa izolacja chyba wyszłaby im na zdrowie :D Każda konfrontacja kociczek to stres dla trzech nawet stron - bo także dla Ciebie. A Tigra jest chora i jeżeli chcesz, żeby szybko z tego wyszła - to rozdzielaj je, ale - jeśli możesz to daj jej szansę pozwiedzać także inne pokoje (jeśli to możliwe), możesz przecież rezydentkę na godzinkę umieścić w łazience - na przykład. Jeśli chodzi o toaletę w wannie - Otis po operacji korzystał z kuwety jak zwykle, ale przebywał w kubraku dość długo - ponad 3 tygodnie, i kiedy poczuł się lepiej, a nadal krępował go kubrak, to postanowił zamanifestować swoje oburzenie - wybrał palmę w kuchni :( na siusialnię. Przecież mu nie wytłumaczę, że tak musi być (z tym kubrakiem), a on - jak ma coś pokazać? Postawiłam kuwetę pod palmą i pomogło, nie korzystał z łazienki tylko z kuchni, kiedy sam wrócił do łazienki - zlikwidowałam tę w kuchni. Może postaw - nawet prowizoryczną (z kartonika) drugą kuwetę w wannie, zobaczysz czy z niej skorzysta, czy i tak - załatwi się obok. Jeśli chodzi o wspomaganie dokocenia - moje zdanie znasz :D Zapraszam na http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=1512976#1512976 to zobaczysz, jak to teraz wygląda :D

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Nie sty 29, 2006 21:40

Iza, co za wyczucie czasu, akurat Ci PW wysłałam :lol:
Wiem, czytałam już chyba wszystkie możliwe wątki o dokoceniu, dzięki Wam wszystkim bardzo za pomocne wskazywanie tematów.
Próbowałam postawić kuwetę w wannie, ale załatwiła się obok. Poruszyłam ten temat, bo przez pierwsze dni załatwiała się zawsze do kuwety, a przecież była bardziej zestresowana.

Właśnie się zaczęło syczenie po obu stronach drzwi łazienkowych i walka na łapy wciskane przez otwory w drzwiach... :roll:

gocho80

 
Posty: 263
Od: Pon paź 10, 2005 21:16
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie sty 29, 2006 21:53

Odpowiedziałam :D Mówią, że mam intuicję...a może do tej infekcji górnych dróg dołączyła się infekcja pęcherza i ona wybiera inne miejsca, bo jej się kuweta z bólem kojarzy...nie mam już patentu...a może skoro u Pani Elżbiety załatwiała się bez żwirku to postaw jedna z a drugą bez? Albo ona po prostu protestuje przeciwko rezydentce, przeziębieniu, wożeniu do weta i całej reszcie, i że to ty się nią opiekujesz a nie na przykład TŻ...kto tam wie, co w tej małej główce się zaroiło :o

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Pon sty 30, 2006 21:50

I jak dzisiaj?
Obrazek

LimLim

 
Posty: 35312
Od: Sob lut 23, 2002 20:08
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Pon sty 30, 2006 23:18

Na zachodzie bez zmian... :wink:

Tradycyjnie poranna jazda do kliniki, Tigra dostaje szału i próbuje wywalić kratkę transporterka. Za to u lekarza taka grzeczna, że osłuchanie, zajrzenie w paszczę, obmacanie i zastrzyk to właściwie chwila 8O
Za to w podróży powrotnej sobie odbija :twisted: qupal w transporterku, próby podkopu, rzucanie się na drzwiczki, miauki...

Dziś próbowałam ją przekonać do kuwety, bo rano i tak znalazłam pakiet trawienny w wannie :? udało mi się namówić ją na sioo w misce ze żwirkiem (i tu przepraszam Klaudię raz jeszcze za krzyk i zawieszone gg :wink: :oops: ), ale wieczorem jak przyszłam z pracy sioo znowu było w wannie.

Podarowałam jej dziś 2 godzinki zwiedzania mieszkania przed pracą, Niuńka była w mieszkaniu obok. Na początku Tigra była spięta, znowu oddychała głośno i charcząco. Ale po obniuchaniu mieszkanka na niskim podwoziu wskoczyła mi na kolana i zasnęła.

Dziewczyny odpoczęły i znowu się leją, chociaż tylko przez drzwi. Tzn. wygląda to tak, że Niunia grucha i gmera łapą w otworach, wsadza je dosyć głęboko. A Tigra widząc to syczy, pluje i raz na pięć przypadków rzuca się na Niuniną łapę. Tamta ją cofa, po czym chwilę później zaczyna zabawę od nowa. tyle że dla Tigry to znowu zamach na jej życie a nie zabawa :roll: Z jednej strony dobrze, że się zapoznają, z drugiej - Tigra się wtedy denerwuje i znowu się krztusi i sapie :(

Jutro rano znów do weta...

gocho80

 
Posty: 263
Od: Pon paź 10, 2005 21:16
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto sty 31, 2006 12:39

Dziś po raz pierwszy protest przy wsadzaniu do transporterka, trochę to trwało zanim dała się przekonać...
Miał być ostatni zastrzyk, niestety czekają nas jeszcze conajmniej 3 dni jazd do kliniki. Temperatura jej spada (dziś miała 38.5), ale w krtani nadal coś siedzi :(
Dla odmiany po raz pierwszy qupal nie wylądował podczas drogi powrotnej w transporterku, ale już po powrocie w misce ze żwirkiem :dance2:

Kotuchy znowu się poprzepychały łapami przez drzwi (wynik plastikowych ochronnych kółeczek przy otworach zdewastowanych i odklejonych: 2 do 1 dla Niuńki :roll: ). Teraz śpią.

gocho80

 
Posty: 263
Od: Pon paź 10, 2005 21:16
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto sty 31, 2006 12:42

Infekcja może się przedłużać z powodu stresu dokocenia, błędne koło :roll: współczuję...

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Wto sty 31, 2006 16:14

A nie lepiej jakby lekarz na zastrzyk do Was przyjechał? Pytam, bo widać, że transpost to duży stres na kotki. Zamieniaj czasem dziewczynom posłanka, niech mogą się spokojnie nawąchać zapachu drugiej. :D
Obrazek

LimLim

 
Posty: 35312
Od: Sob lut 23, 2002 20:08
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Śro lut 01, 2006 7:44

Zmieniam, zmieniam 8)
Tigra ciut bardziej odstresowana, od wczorajszego popołudnia już tylko i wyłącznie tryb kuwetkowy :dance: [odpukać! :wink: ]

Też wolałabym, żeby lekarz przyjechał. Niestety to prywatna wizyta, a ja jestem tak spłukana (a klienci zalegają z zapłatą :evil: ), że ledwo mi starcza na te codzienne zastrzyki.
W każdym razie upewnię się jeszcze raz dzisiaj co do ceny.

gocho80

 
Posty: 263
Od: Pon paź 10, 2005 21:16
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro lut 01, 2006 10:06

A może jednak spróbowałabyś z antybiotykiem w tabletkach?
albo sama spróbowałabyś zrobić zastrzyk?
Obrazek Obrazek
z nami także 4kocie ogony i jeden psi

Klaudia

 
Posty: 13579
Od: Wto cze 01, 2004 21:30
Lokalizacja: prawie 3miasto;)

Post » Śro lut 01, 2006 13:04

Klaudia, tak jak wspominałam, przekzano mi, że Tigra za nic nie da sobie wcisnąć tabletki :( jeśli dodamy do tego stres obecnej sytuacji, to wykonanie tego samobójczego kroku staje się jeszcze trudniejsze :wink:
Nie mogę ryzykować przerwania leczenia, jeśli z tabletki nici, nie będę mogła już pojechać do weta.
A co do zastrzyków - myślę, że to już bardziej wykonalne. Tak czy owak musiałabym z nią do weta pojechać, żeby mi pokazał, więc na jedno wychodzi :(

Zamieniłam im znowu posłanka. Tigra przyjmuje zapach Niuńki z zainteresowaniem, brakiem agresji, bez większych emocji.
Niuńka (poza tym, że od 2 dni to istny demon z nadpobudliwością :evil: ) rzuciła się na ręczniczek Tigry jakby to była łączka kocimiętki (to tak metaforycznie, bo Niunia nie reaguje na kocimiętkę przesadnie entuzjastycznie :roll: ). Wytarzała się w nim, obniuchała tak gorliwie jakby nos miał jej zaraz odpaść, potargała go na wszystkie strony, po czym zasnęła na nim wtulając w niego pyszczek 8O
O cokolwiek jej chodzi... :roll: :wink:

Tigra coraz żywsza, dziś bawiła się myszką skacząc za nią po łazience. Większość sioo i qupy w misce, jednak znajduję pojedyncze kałuże w wannie (miska stoi w wannie, oświeciło mnie, że może jak miska stała na podłodze i Tigra chciała się załatwić, to Niuńka podbiegała pod drzwi i gmerała łapą, może stąd trochę tych problemów kuwetowych :idea: ).
Niunia coraz częściej waruje pod drzwiami i zaczepia Tigrę, łapy wsadza już tak głęboko, że Tigra bez oporów leje ją po tych łapach :evil: no i syczy :( a ja co jakiś czas tylko zbieram zdemolowane osłonki na otwory, po dzisiejszej nocy Tigra wyrównała 2 do 2 :roll:

No i wleciała do niej biedronka do łazienki, cóż to było za zdziwienie :lol:

Tigra żre jak szalona, Niunia też, chociaż u niej to nic nowego. Dostała takiego zimowego futra, puchatego i mięciutkiego, że dotykanie jej to przeżycie prawie ekstatyczne :lol: coraz bardziej przypomina lewka :lol: a raczej panterę, fragmentami śnieżną :wink:
Tigra drobniejsza, sierść zaczyna błyszczeć. Oczka już nie są zamglone. Uwielbia zasnąć w sekundę na kolanach, aczkolwiek przekonałam się, że branie jej na ręce to hardcore, najwyraźniej tego nie znosi, bo obojczyki mam już pokiereszowane :twisted:

Kupiłam krople Bacha dla Tigry, po dłuższej konsultacji mailowej z panią specjalistką. Opisałam Jej sytuację, obie kotki, zadawała mi też pytania od siebie, w końcu spreparowała mieszankę dla Tigry. Niunię na razie zostawiamy w spokoju, chyba że tryb agresora stanie się nie do zniesienia :twisted: Krople powinny nadejść lada dzień, może trochę traumy zrzucą z Tigry :cat3:

Iza, dziękuję za pomoc :D

gocho80

 
Posty: 263
Od: Pon paź 10, 2005 21:16
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro lut 01, 2006 13:55

Niunia chciałaby, aby nadal wszystko nią pachniało, pewnie dlatego się tak wyciera w posłanko Tigry :D
Trzymam nieustająco, żeby było lepiej i lepiej :ok:
Obrazek Obrazek
z nami także 4kocie ogony i jeden psi

Klaudia

 
Posty: 13579
Od: Wto cze 01, 2004 21:30
Lokalizacja: prawie 3miasto;)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 99 gości