Zulus zyje
nadal u mnie

no coz, taki splot okolicznosci
dzis otrzymal szczepienie przeciw panleuko i kociemu katarowi
zdrowotnie - jest w formie, choc uszka jeszcze nie doleczone i za tydzien dostanie jeszcze jeden przeciwswierzbowy zastrzyk
jezeli chodzi o oswajanie.. hm.. no coz, nie ukrywam, ze czyszczenie uszu coraz mniej mu sie podoba, jak juz go mam - nie prostestuje, nie gryzie, nie drapie, ale zlapanie go wymaga nie lada umiejetnosci: szybkosci, sprytu, odwagi i przenikliwosci
jakis czas temu obral sobie budke za miejsce bezpieczne, ktore opuszcza tylko gdy musi, np gdy w poblizu wyje odkurzacz
albo wieczorem jak domownicy przestaja sie krecic, wtedy wyrusza na nocne zwiedzanie, wtedy zaczyna sie zycie, idzie siusiac, jesc, skakac, ganiac sie z Matyldą
ciagle by siedzial w tej budce, wiec go jednak czasem wyciagam (nie za czesto, zeby nadal bylo to dlan najbezpieczniejsze miejce, jak sie chowa po innych katach - szukam i wypedzam

)
zmadrzal i nie chce wychodzic, gryzie mnie wtedy po rekach !, nie mocno na szczescie, ale zaczelam uzywac ochronnych rekawic, Zulus sie zdziwil - nie cofam rak
wlasnie jest na etapie pojmowania, ze podgryzanie nic nie daje, bo nie reaguję

a i tak zawsze go wyciagne
przedwczoraj (dzien wolny od czyszczenia uszu) wychynal ze swojej jamy dosc wczesnie i postanowil pobyc wsrod ludzi, zaszczycil swoja ksiazeca osoba kupke poscieli - tak sam z siebie!
przy okazji stwierdzam, ze z obiektywem i fleszem oswojony jest zupelnie i chyba chetnie pozuje
a wczoraj odkrylam, ze jest łasy na smakolyki - kolorowe serduszka Bogeny moglby jesc jak karme, dzis w bialy dzien wyszedl do nich z budki sam!
teraz wiec kazda zaczepka z mojej strony poparta bedzie wolaniem i serduszkiem
