» Pt sty 20, 2006 15:36
Dzwoniłam.
Pan dzielnicowy na samym wstepie zapytał mnie czy zgadzam się, zeby kot został u nowych włascicieli, jeślibym po rozmowie z nimi zaakceptowała ich.
Okazało się, ze rozmawiał z nimi, i zarzekali się, ze kot jest u kolegi, ze nie rozumieją o co mi chodzi itd.
On im wytłumaczył co ewentualnie im grozi, i poradził, zeby dla własnego spokoju skontaktowali mnie z tym panem, a jeśli on sobie tego nie zyczy, zeby odwieźli mi kota, bo według niego wszystko z mojej strony jest bardzo poważne. Więc jeśli nie chcą mieć kłopotów, to niech to w ten sposób załatwią. W końcu się zgodzili, i umówili się z nim na 14.00 w poniedziałek, ze albo do niego się zgłoszą, albo przedzwonią i wszyscy, dzielnicowy, ja i oni będziemy mogli pójśc do tego kolegi.
On był u nich o 18.00- a o 19.00 już kot był pod moim oddziałem.
W kazdym razie dzielnicowy poczeka do poniedziałku, zeby zobaczyć, co oni w tej sytuacji zrobią...