Tabletka na robale( pierwsza dawka ) została Stefciowi podana bez problemu w kawałeczku wołowiny

.
Kotek był co prawda wzięty "w dyby", ale przy podawaniu nawet nie wierzgnął.
Potem zaproponowałam mu suchą karmę, ale zjadł tylko troszkę, albo był najedzony, albo wolał zwiedzanie domu.
Przed drzwiami wejściowymi drapnął parę razy wycieraczkę a potem zaczął się bawić dywanikiem szmacianym w pokoju mojej córki, kotłował się na nim trochę , potem drapnął zamaszyście i poszedł zwiedzać nasze kąty. Wygląda na to , że jest wielbicielem poziomych drapaków
Potem zaprowadziłam go do kuwety. Wszedł do środka obwąchał, udeptał ale potrzeby skorzystania nie miał.
Mruczał na rękach, mruczał na podłodze aż mu się w gardziołku gotowało

, ocierał się o mnie i było bardzo miło.
A w te moje: Cinię i Tycię diabeł wstąpił

. Obie syczały a Tycia nawet warczała

Już nie zwiała za lodówkę tylko pokazywała co potrafi. Co było zrobić? Zabrałam małego do jego ciepłej ziemianki. Jutro jeśli naprawdę przymrozi zabiorę go do nas. Oj, będzie się działo.
Stefek wspaniale się bawił ze mną myszką na wędce, a sam podwędził Tyci różową myszkę( zabawkę) na sznurku i mało niedokonała żywota tak ją katował pod stołem.
Tycia obserwowała to ze zgrozą.