Niestety też bym chciała wiedzieć ...
Wzięłam kota pod pachę, wzięłam co zeskrobałam i pojechałam. Przyjęła nas dr Blanc. Opowiedziałam co się dzieje. Dr Blanc otworzyłą oczy ze zdziwienia, wymacała od głów do stóp, zaglądnęła do pochwy, do tyłeczka i nic .... Wszystko w porządku ... Stwierdziłysmy - potrzebne usg. Na szczęście w lecznicy była dr Jagielska, która zgodziła się usg wykonać. Czysto, ładnie, nic się nie dzieje, nic nie widać. Przy okazji dowiedziałam się, że pęcherz jest ładniutki i żadnych kamieniołomów nie posiadamy

Dr Jagielska kotę obmacała, wyoglądała, wybadała na wszystkie sposoby .... Nic. No to pobierzmy krew ... I tu właściwie opowiadanie o wizycie zakończę, ponieważ nie mam w zwyczaju zamieszczać drastycznych opisów ....

Podsumuję tylko krótko: krew nie pobrana, Zuza posikała się próbując uciec, ja mam prawą dłoń całą zabandarzowaną i chyba skończę na antybiotyku ....
Cóż...Teraz już wiem, że sformułowanie
Znam swojego kota jest z gruntu błędne ...
Diagnoza nadal nie postawiona ale dr Jagielska bardziej stawia na to, że to jednak z odbytu a nie z pochwy.
Ale są też dobre strony tej dzisiejszej wizyty: ywleczyłam się raz na zawsze z pomysłu zabrania Zuzy na wystawę!!!!
Mam dosyć na dzisiaj ....