HorseThesecond W DOMU!!!!!!!!!!!!!!!!!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob sty 14, 2006 20:50

Ludzie są czasem........ brak mi słow :roll: Miałam podobną sytuację.
Babka adptowała dwa maluchy tylko nie odemnie tylko ze schroniska.
Poniewaz na drugi dzień miala przyjechac z nimi na zastrzyk i podac nr Dowodu Os. (nie miala przy sobie) i się nie pokazała zaszły podejrzenia co do jej osoby. Ma sklep zoologiczny a w tamtym okresie gorąco bylo we Wroclawiu od podejrzeń brania kociaków do karmienia węży.
Pojechałam pod podany adres, gdzie okazalo sie że mieszka jej matka.
Po długim "straszeniu'' matka w koncu do niej zadzwonila i kobieta podala adres.
Oczywiscie ze dwa razy nie wpusciła mnie. Ale w koncu udało sie ja zlapać.
Powiedziala ,ze kociaki chorowaly i juz nie zyją, są zakopane w ogrodku.
Ja uparłam sie zeby pokazala mi w ktorym miejscu ale poniewaz juz bylo poźno ,powiedziałam ze przyjadę w ciagu dnia.
Kobieta na drugi dzien pojawila się w schronisku z jednym kociakiem 8O
do leczenia. Byl to dokladnie ten sam ktorego wzieła. Drugi ponoć niezyje.
Do tej pory nie wiem czemu mnie oklamala ,ze dwa nieżyja :evil:
Ludzie sa nieobliczalni :twisted:

Medira

 
Posty: 1242
Od: Pt lut 25, 2005 19:00
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob sty 14, 2006 21:01

Miałam nadzieję, że może...
Ale ciągle myślę, że to mozliwe, że kot żyje. Może oddali go pierwszej lepszej osobie, takiej, z którą nie mają już kontaktu? Może oddali go komuś, przed kim nie chcą przyznać, że powinni postąpić inaczej i oddać kota osobie wyadoptowującej? Może zwyczajnie go wyrzucili? Możliwości jest sporo, a ludzie, którzy kłamią, potrafią się zapętlić.
Kordoniu, trzymaj się. I bądź konsekwentna.
Obrazek

dakota

 
Posty: 8376
Od: Wto lis 16, 2004 15:06
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob sty 14, 2006 21:15

Trzymaj sie, Kordonio.
Jestes bardzo dzielna.

A ja jednak ciagle mam nadzieje,
ze Horsik zyje.
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67147
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Sob sty 14, 2006 21:26

Kordoniu, bardzo mi przykro z powodu calej tej sprawy, podziwiam Ciebie i TZ-a i mam nadzieje, ze Horse ma sie (w miare) dobrze.

Sadze, ze to, co pisze Blue, jest bardzo rozsadne i ci ludzie to zwykli tchorze i prostacy. Trzymam kciuki za Ciebie, przykro mi, ze tyle nerwow Cie to kosztuje, ale dobrze robisz, ze nie odpuszczasz. Zycze duzo sily.


A ten tytul... :cry: Horse bedzie, BEDZIE.
Obrazek

Happy

 
Posty: 2832
Od: Śro lis 19, 2003 2:36
Lokalizacja: Bayreuth, Niemcy

Post » Sob sty 14, 2006 21:31

Boze
strasznie mi przykro
:(

Ja nie przyjmuje do wiadomosci ze go "nie bedzie" :(


(nie przestaje myslec o tym, ze gdybym przelamala wszystkie swoje obawy i go wziela to dzisiaj bylby bezpieczny i szczesliwy. W koncu chwycil mnie za serce od pierwszej chwili)

Kordoniu, TZcie, strasznie mi przykro ze Was to spotkalo. Za ta wspaniala prace, jaka wykonujecie...
Obrazek Obrazek

Ylva

 
Posty: 1985
Od: Pon kwi 07, 2003 16:59

Post » Sob sty 14, 2006 21:48

seniorita pisze:
Olinka pisze:Ale jeśli Horse żyje u tego kolegi czy gdziekolwiek indziej, to dlaczego go nie przywiozą, nie pokażą, nie dadzą dowodu na potwierdzenie swoich słów, chociażby po to żeby mieć z kordonią święty spokój...
Marnują tyle energii w wymyślanie kolejnych wersji, angażują w to osoby trzecie, dzwonią, umawiają się, odmawiają...
Nie byłabym optymistką, no ale ja nigdy nie jestem.
kordonia - bardzo Ci współczuję, wierzę, że przynajmniej poznasz prawdę - jaka by nie była.
Trzymam mocno kciuki.


Olinka ja też jestem bardziej pesymistycznie nastawiona (tak na wszelki wypadek) do wielu rzeczy, ale nie wydaje mi się żeby kotu cos zrobili poza wyrzucaniem lub wywiezieniem.


No to już i tak wystarczająco dużo zrobili.
Ja też "tylko" o tym myślałam...
Nie przyjmuję do wiadomości, że mogliby go skrzywdzić jeszcze bardziej!

kordonia - prosimy zmień tytuł - tak na pewno to jeszcze przecież nic nie wiadomo!

Olinka

 
Posty: 11075
Od: Pt wrz 24, 2004 16:21
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob sty 14, 2006 22:06

trzymaj sie i nie odpuszczaj, kociak żyje i się znajdzie :ok:

fruuu

 
Posty: 5623
Od: Wto wrz 13, 2005 11:32
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob sty 14, 2006 22:46

Tak mi przykro dopiero dzisiaj wszystko przczytałam. Ja nie mam niestety optymistycznych mysli i sądze że kot został zabity przez tego pana i to w przypływie złości jak zobaczył że kot podrapał dziecko. Dlatego tak kręcą i kłamia. I pewnie nie wieźli kota do uspienia tylko skoro jest wojskowym to zrobił to sam, załukł go albo skręcił kark. Teraz boi sie i każe kouśdzwonic że kot jest u niego. Gdyby kot tam był to nikt nie miałby powodu żeby kota oddac lub pokazać.
Ja jednak bym nie odpusciła.
Bardzo bardzo mi przykro :twisted: :twisted: :twisted: :crying:
Obrazek
Obrazek

Iburg

 
Posty: 5024
Od: Wto sty 04, 2005 21:52
Lokalizacja: Rybnik

Post » Sob sty 14, 2006 22:53

Blue pisze:Wiecie - a ja mysle ze kocurek zyje.
Wiecie dlaczego? Bo facet wyglada jakby chcial Cie splawic.
Ale z odcieniem strachu i w ten sposob zebys mu dala spokoj - az w panice robi glupoty.
Pomijam ze nawet zaangazowal jakiegos kumpla do udawania wlasciciela kota.
Gdyby byl takim prymitywem ze kota by zabil - to powiedzialby po prostu ze mu uciekl.
I NIC bys mu nie mogla zrobic - ani Ty ani Policja - nikt.
Zdarza sie - prawda?
Wyskoczyl przez okno, uciekl podczas transportu.
Moglby nawet powiedziec ze zszedl z tego swiata spadajac z szafy.
A on zwloki na smieci wyrzucil.
A on kreci.
Facet wyglada na tchorza.
Takiego ktory kota wywiezie i wypusci. Zeby mu z oczu zniknal.
A cos takiego jak wyobraznia dla niego nie istnieje.
Gdyby go zabil - to tuz po zdarzeniu z podrapaniem dziecka.
Ale wtedy o niczym bys nie wiedziala.
A po drodze raczej mu nic nie zrobil bo to by bylo zupelnie bez sensu.

Na wszelki wypadek sprawdzilabym okolicznych wetow - czy ktos u nich nie zostawil przypadkiem kota do uspienia tego dnia.
Jakos nie wydaje mi sie zeby wlasnymi rekoma cos z nim zrobil.

Ktos kto zabija z wyrachowaniem zwierze juz na spokojnie a nie w przyplywie silnych nerwow (zalozmy ze w chwili podrapania moglby sie mocno zdenerwowac) - nie mialby potem raczej problemow z wymysleniem bajeczki nie do sprawdzenia.


Ale mogło być tak, ze przez te dwa tygodnie, kiedy kot u nich był, drapał dziecko od czasu do czasu i w sposób umiarkowany, więc postanowili go oddac, , zadzwonili do mnie, ze go oddadzą, i wtedy kot wbił dziecku pazury w czoło, tam, gdzie ma te ślady. Może polało się sporo krwi, bo slady wyglądają na to, ze zadrapanie było głebokie, facet w przypływie złości zrobił krzywde kotu. Ja niedługo potem zadwoniłam do żony, a ona nie wiedziała, co mi odpowiedziec, więc zaczeła kręcić, przy moim drugim telefonie cały czas mówiłą, ze to mąż miał do mnie zadzwonić, ale oni sobie kota zostawiają. Nie umiała odpowiedziec na pytanie, dlaczego to on miał mnie o czymś takim powiadomić, jaka to była dla niej trudnosć. Myśleli może, ze się zwyczajnie odczepię, ale skoro wyraziłam gotowośc przyjscia, musieli coś wymyślić, więc wymyślili tego kumpla. I potem już zabrnęli w to, więc trzymają wersję. Nie wierze, ze chciałoby im się go wywozić gdziekolwiek, skoro za godzinę-dwie byli umówieni ze mną na jego zwrot.
U nas w sobotę po południu jest otwarta tylko jedna lecznica, całodobowa po przeciwnej stronie miasta- ale czy chciałoby im się płacić za uśpienie, skoro mogli mi go odwieźć?
Myślę, ze musiało stać się coś złego. Bo ucieczka kota, to jeszcze nie jest nic strasznego, a jednak widać, ze w nich jest pewnien rodzaj strachu.
Obrazek

kordonia

 
Posty: 8759
Od: Czw sty 30, 2003 13:59
Lokalizacja: Elbląg

Post » Sob sty 14, 2006 23:08

Teraz myślę tylko o tym, jak to wszystko umiejętnie sformułować, kiedy pójdę na policję, żebym nie wyszła na jakąś durną histeryczkę, która bezpodstawnie czepia się ludzi o jakiegoś kota.
Obrazek

kordonia

 
Posty: 8759
Od: Czw sty 30, 2003 13:59
Lokalizacja: Elbląg

Post » Sob sty 14, 2006 23:24

Mów tak, jak było: umowa, że w razie kłopotów kot wraca do ciebie, telefon, że go odwożą, informacja, że kot został komuś oddany. I odmowy: podania adresu pod którym kot przebywa, nazwiska nowego właściciela. No i twoje obawy, że kot został uśmiercony.
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob sty 14, 2006 23:38

ja czuję tak jak Blue, że Horse żyje
bo mi się wydaje że wcale nie jest tak łatwo po prostu zabić kota, szczególnie własnymi rękami
ten zwyrodnialec nade mną, który kopał i katował psy gdy zamurował Sfinksa to też mógł go tą cegłą od razu zabić
ale nie zrobił tego
to chyba nie jest takie proste

a jest typ ludzi którzy kłamia dla zasady nawet jeśli podanie prawdy jest proste i bez konsekwencji to kłamią bo zawsze kłamia
potem w to brną bo nie umieją sie przyznac, stąd ten telefon od kolegi

kordonia, w tej sytuacji nie masz wyjścia, musisz zachować konsekwencję i doprowadzić do zeznania na policji a jesli trzeba to do sprawy w sądzie
bez mówienia, że tak Ci się wydaje, że tak uważasz - tylko że wiesz
musisz trzymać się wersji że kotu stała się krzywda, czyli że został zabity
jeśli ten pan jest niewinny to niech to udowodni
czyli pokaże kota
dowodem winy jest to że kota miał a nie ma
jesli nie chce miec z Tobą nic wspólnego niech pokaże kota komu innemu - przedstawicielowi TOZ, komukolwiek

taka sprawa w sądzie miała miejsce - o Kotona, nowy właściciel też nie chciał pokazać kota nikomu
sprawa została w sądzie wygrana
brak umowy to wg mnie nie przeszkoda - jest umowa ustna, są świadkowie

a na pewno przydałby się prawnik
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Sob sty 14, 2006 23:41

Słow brakuje... :(

Kordoniu, trzymaj się! Jesteś bardzo dzielna!

Ja ciągle mam nadzieje ze jednak to sie wszustko jakos wyjaśni...

Celinka

 
Posty: 225
Od: Czw cze 09, 2005 21:13

Post » Nie sty 15, 2006 0:19

Ja pomimo czarnych mysli bede trzymała :ok: :ok: :ok: żeby kocurek zył i żeby wrócił. Bardzo bym tego chciała. I nie poddawaj sie. Jeżeli zrobili mu krzywde to powinni byc ukarani.
Obrazek
Obrazek

Iburg

 
Posty: 5024
Od: Wto sty 04, 2005 21:52
Lokalizacja: Rybnik

Post » Nie sty 15, 2006 8:44

Jakoś cały czas jednak wierzę że kot gdzieś tam jest, być może się błąka, ale żyje!
Jak już pisałam wcześniej, Kordoniu, wykorzystaj "wszystkie mozliwe możliwości" i nie odpuszczaj! Jesteś bardzo dzielna i bądź taka dalej!
Bardzo mocne kciuki! :ok: :ok: :ok:

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 85 gości