Blue pisze:Wiecie - a ja mysle ze kocurek zyje.
Wiecie dlaczego? Bo facet wyglada jakby chcial Cie splawic.
Ale z odcieniem strachu i w ten sposob zebys mu dala spokoj - az w panice robi glupoty.
Pomijam ze nawet zaangazowal jakiegos kumpla do udawania wlasciciela kota.
Gdyby byl takim prymitywem ze kota by zabil - to powiedzialby po prostu ze mu uciekl.
I NIC bys mu nie mogla zrobic - ani Ty ani Policja - nikt.
Zdarza sie - prawda?
Wyskoczyl przez okno, uciekl podczas transportu.
Moglby nawet powiedziec ze zszedl z tego swiata spadajac z szafy.
A on zwloki na smieci wyrzucil.
A on kreci.
Facet wyglada na tchorza.
Takiego ktory kota wywiezie i wypusci. Zeby mu z oczu zniknal.
A cos takiego jak wyobraznia dla niego nie istnieje.
Gdyby go zabil - to tuz po zdarzeniu z podrapaniem dziecka.
Ale wtedy o niczym bys nie wiedziala.
A po drodze raczej mu nic nie zrobil bo to by bylo zupelnie bez sensu.
Na wszelki wypadek sprawdzilabym okolicznych wetow - czy ktos u nich nie zostawil przypadkiem kota do uspienia tego dnia.
Jakos nie wydaje mi sie zeby wlasnymi rekoma cos z nim zrobil.
Ktos kto zabija z wyrachowaniem zwierze juz na spokojnie a nie w przyplywie silnych nerwow (zalozmy ze w chwili podrapania moglby sie mocno zdenerwowac) - nie mialby potem raczej problemow z wymysleniem bajeczki nie do sprawdzenia.
Ale mogło być tak, ze przez te dwa tygodnie, kiedy kot u nich był, drapał dziecko od czasu do czasu i w sposób umiarkowany, więc postanowili go oddac, , zadzwonili do mnie, ze go oddadzą, i wtedy kot wbił dziecku pazury w czoło, tam, gdzie ma te ślady. Może polało się sporo krwi, bo slady wyglądają na to, ze zadrapanie było głebokie, facet w przypływie złości zrobił krzywde kotu. Ja niedługo potem zadwoniłam do żony, a ona nie wiedziała, co mi odpowiedziec, więc zaczeła kręcić, przy moim drugim telefonie cały czas mówiłą, ze to mąż miał do mnie zadzwonić, ale oni sobie kota zostawiają. Nie umiała odpowiedziec na pytanie, dlaczego to on miał mnie o czymś takim powiadomić, jaka to była dla niej trudnosć. Myśleli może, ze się zwyczajnie odczepię, ale skoro wyraziłam gotowośc przyjscia, musieli coś wymyślić, więc wymyślili tego kumpla. I potem już zabrnęli w to, więc trzymają wersję. Nie wierze, ze chciałoby im się go wywozić gdziekolwiek, skoro za godzinę-dwie byli umówieni ze mną na jego zwrot.
U nas w sobotę po południu jest otwarta tylko jedna lecznica, całodobowa po przeciwnej stronie miasta- ale czy chciałoby im się płacić za uśpienie, skoro mogli mi go odwieźć?
Myślę, ze musiało stać się coś złego. Bo ucieczka kota, to jeszcze nie jest nic strasznego, a jednak widać, ze w nich jest pewnien rodzaj strachu.