w nocy wysiadl mi internet, calkiem

a chcialam jeszcze popisac, eh
Zulus czasem chodzi
czesciej jednak zamiera gdzies bardziej lub mniej rozluzniony, jak nie w ktorejs z kryjowek (wczoraj poznalam kolejna), to na kanapie,
ale woli sie nie ruszac
a jak juz chodzi to na ugietych nogach, niezupelnie brzuchem po ziemi, czujnie i ostroznie
na jakakolwiek pogon, nawet pozorna, reaguje ucieczka, ale nie paniczna
bywa nieufny: gdy sie don czlowiek zbliza - zna mnie dlugo - i wyciaga reke, Zulus syczy, a potem miekko poddaje sie glaskom
gdy siedzi w kryjowce, najczesciej musi zostac wyjety, sam na wolanie wyszedl dotad tylko dwa razy
niedziela byla dla nas zlym dniem, ktory nas troche cofnal w materii oswajania sie z domem

niestety
rano wszystkie koty czekaja tylko az mi sie oczy otworza, bo to oznacza miesko

jak co dzien - tak i dzis, Zulus jedynie nie czekal, bo sie jeszcze nie nauczyl, a siedzial za fotelem a nie w kryjowce nr 1 (tej na pierwszym zdjeciu 3 posty wyzej)
nakarmilam wiec pozostale koty i dopiero na koncu przynioslam do kuchni Zuluska, przystawilam mu miseczke - bardzo chetnie
widzac, ze glodny i w miare luzny domieszalam mu pokruszona tabletke odrobaczajaca
z obrzydzeniem sie odwrocil i uciekl z kuchni
spokojnie poszlam po niego ponownie i postawilam na stole (u nas koty maja swoj stol, inaczej nie mialyby jedzenia, bo pies wmiotlby kazda ilosc)
ciekawski Pirat wlasnie w tym momencie stracil szklana miske-dostawke.......
co sie wtedy dzialo! Zulus spanikowal tak samo jak wtedy, gdy pierwszy raz w zyciu uslyszal dzwonek telefonu - wyprysnal, przewracajac i stacajac pozostale miski z mieskiem, z sucha, z woda, wybiegajac z kuchni przewrocil plotek-zapore przed psem, slizgiem ledwo wyrobil na zakrecie i czmychnal nie wiadomo dokad

(
i znow pol dnia przesiedzial w ukryciu, cicho jak mysz pod miotla, przerazony
po jakims czasie dopiero wyciagnelam kotka i usilowalam uspokoic go, troche pomoglo, ale na krotko, gdy tylko wstawalam, kot sie chowal, odczekiwalam pare minut, wyjmowalam go, ladowalam sobie na kolana i tak kilka razy
pod wieczor pomyslalam, ze trzeba by go nakramic... kontakt lapek ze stolem kuchennym zadzialal jak plachta na byka! wyprysnal robiac duzo halasu i rozsypujac wszystko dookola!!
i gdy sie do niego zblizalam groznie syczal, pozwalal sie glaskac, ale nie robil przy tym blogiej minki..
straty na wczoraj: kolejna polowka tabletki przepadla

Niunja, trzeba bedzie na zastrzyki antytasiemcowe!)
Zulus boi sie stanowiska do karmienia i opedza sie i boi przy wyjmowaniu z kryjowki
poznym wieczorem wyluzowal sie troche, siedzial na kanapie ale w poduchach
potem schodzi na podloge i obserwuje, jest glodny, szama troche suchej, co mu przynioslam