Ach te wrocławskie koty....
Nelson też jest z Wrocławia, i tez taki duży grubasek tylko ze rudo biały, też miał być lagodny.... A co mamy??? Kocią wojnę od 7 tygodni w domu rozruba za rozrubą !!!!
Ale mimo wszystko koty jakoś się dogadały jednak, to znaczy dalej się leją, ale już nie tak jak na początku, rezydent na początku też był strasznie zestreseowany, Nelson go bil i zastraszał. Ale tezaz sytuacja wyglada o wiele lepiej. Maciek (rezydent) wrócił do poprzednich zwyczajów, znów łazi za mną wszędzie, i wszędzie wsadza swój ryjek kochany (kot inspektor

) i już nie przejmuje się i nie boi grubaska. CZasem pobrykają razem, zabawą bym tego jeszcze nie nazwała, wg mnie (mogę się mylić) one wciąż ustalają między sobą co komu wolno, ale wszystko to odbywa się jakby mniej brutalnie i z dnia na dzeń jest coraz lepiej.
Nalson też kilkakrotnie zmienił domek, z tego co wiemy bylo i 3 albo 4... Chwilę się wałęsał bezpańsko.... W poprzednim domku (tymczasowym) u Wimy, był grzecznym i spokojnym koteczkiem, mruczał i przytulał się do czlowieka. U nas niestety.... Jest wobec nas agresywny, nie wim czy to jest spowodowane ciągłą zmianą miejsca, czy stracił wiarę w to że ktoś go może pokochać, czy też wynika to ze stresu spowodowanego drugim kotem - bo nasze oba koty chcą być dominujące.... Żaden nie popuszcza.
3,4,i 5 tydzień to był istny koszmar.... Ja też chciałam szukać kotu nowego domku, wydawało mi się że zrobiłam krzywdę obydwum kotom, mąż wpędzał mnie w poczucie winy i w ogóle, wyglądało to jak obóz koncentracyjny dla kotów - dramat.
Ale zaczeło się jakoś układać i teraz jestem dobrej myśli, z dnia na dzeń dzieje się coś dobrego, u ciebie też tak będzie....

Wytrzymaj

warto.