Tyle sie na forum naczytałam że wszystko mi sie poprzypominało.
I te dobre chwile ale przedewszystkim te złe.
Przypomniała mi sie Danusia( miał to być kot miał na imie Dankan)

Wyskoczył nam kiedyś z okna. Na szczęście pierwsze piętro. Potem był następny raz i następny i następny. Stała sie w ten sposób kotem wychodzącym, ale tylko jak było ciepło. Wracała zawsze drzwiami (sama sobie otwierała, dzięki niej nauczyliśmy sie zamykać drzwi na zamek). Pierwszej wiosny okazało sie że to nie jest Dankan tylko Danusia. Brzuch mu za bardzo rusł. Nie wiedzieliśmy(wtedy mieszkałam jeszcze z Mamą) kiedy dokładnie ma nastąpić poród. Nadszedł jednak dzień kiedy stanowczo było wiadomo że to już za długo. Nie musiałyśmy długo czekać bo Danusia urodziła 2 martwe kociaki

To był straszny widok. Od razu poleciałyśmy do najbliższej lecznicy okazało sie że musi mieć operacje ale oni jej nie wykonają bo jest za późno(był piątek siakoś po południu), dali jej zastrzyk i jak przeżyje do poniedziałku to zrobią operacje. Ale nie mogłyśmy tego tak zostawić. Znaleźliśmy lecznice. Zostali ściągnięci lekarze. Miała jeszcze 3 kociaki rozkładające sie. Do poniedziałku by nie dożyła. Po sterylce nadal miała swoje podwujne życie. aż do momenty kiedy mi nie odbiło(mam na myśli związek z owocem).
OWOC = Zuzia
Pierwsza wigilia u teściów. wiadomo zwierzaki nie zostaną same w domu. Całą ferajne w samochód(2 psy,kota,świnke i królika) i pojechalim. Szwagrowi tak sie Danusia spodobała że ubłagał aby została do końca Świąt i została tam na zawsze.
Daniłko była ślicznym kotem, była ogromna, biała w łaty tricolor.
Niestety ok roku temu dowiedziałam sie że Daniłko uciekła teściom podczas przeprowadzki
