» Śro sty 04, 2006 23:12
Słuchajcie - nic nie może być na siłę.
Dwa lata temu wyadoptowałam małego czarnego kociaczka do domku, gdzie była już jedna bardzo kochana przez Panią kotka.
Kociaczek - owszem, zaakceptował dom, ale rezydentka-kotka obraziła się na Panią. Zaczęła na nią warczeć, chowala się po kątach, przestała jeść.
Pani, zmartwiona stanem kotki - po trzech dniach oddała mi kociaka z powrotem.
W tamtym domu - wszystko wróciło do normy a kociaczek po tygodniu - miał nowy dom i od razu zakochał się w nowym Panu z wzajemnością.
Czasem tak jest - że nie można złapać porozumienia.
Nie można na siłę zostawić w domu kotka, który jest nieprzyjaźnie nastawiony do opiekunów, a napewno - nie można zostawić takiego, którego nie jest się w stanie pokochać.
Nie bedę miała żadnych pretensji do sziszmisz jeśli kotek do mnie wróci. Taka zresztą była umowa między nami, bo jak pamiętacie - kotek już w moim domu na sziszmisz - warczał, co nas wtedy rozśmieszało.
Wcale nie jest powiedziane, że sziszmisz nie złapie natychmiastowego, dobrego kontaktu z innym kotkiem i uszczęśliwi innego kotka.
A może Pokerek zakochał się we mnie i nie chce nikogo innego ?
Nie planowałam powiększenia mojej rodziny kocich rezydentów, ale życie czasem wymusza nieplanowane sytuacje.
Nino - nie zmuszaj się do niczego. Jeśli odwieziesz mi Pokerka (Bugiego) - nie będę miała do Ciebie żadnych pretensji. Tak się zresztą umawiałyśmy.