Tabletki i lekarstwa w proszku podaję w kulce z czegoś nieobrzydliwego
Dla każdego kota jest to coś innego: Takeshi wciąga jak odkurzacz wszystko, więc wystarczy zrobić kulkę z pasztetu, upuścić ją na podłogę i po sekundzie jej nie ma

Bubinka jest z natury tchórzem strasznym i przytrzymana daje zrobić ze sobą wszystko - otwieram pynio, wrzucam pakuneczek, zamykam pynio, czekam chwileczkę. Trochę buczy, ale połyka.
Pozostałe dziewczynki - też przyjmyją prawie bezstresowo, tylko Lucynka jak ma zły chumor, to drze się jak bym jej jakąś potworność robiła
Ostatnio dostawały z twardszym kawałkiem wygrzebanym z karmy, a w okresie świąt ze smażonym karpiem od mamy

Nieraz się dziwią:
no co ty, karmić nas będziesz?
Chodzi o moment zaskoczenia
Zauważyłam, że jeśli pigułka jest podawana bez "opakowania", to jest to trudniejszy zabieg, a i łatwiej się może zapodziać w czeluściach kociej paszczy.
No a potem jeszcze koniecznie porcja głaskania