Dzisiaj nie mogłam wyrwac sie z domu skoro świt.
Na działke dotarłam o 11
Bonitę zastałam grzeczniutką w kociej budce.
Powitała mnie wielkimi oczyskami
Natychmiast dostała porcyjke wołowinki i łyżeczke serka wiejskiego, wprost do budki, co oczywiscie natychmiast pochłoneła.
Walki z kubraczkiem nie prowadziła, bo nie poszarpany.
Widac oj jej nie przeszkadza.
Malenka w spokoju nasyciuła sie jedzonkiem, a ja w tym czasie zajełam sie dzia łowiczami.
Potem siedziałam obok niej i głaskalam chudzinke. Chyba bardzo sie jej to spodobało, bo zaczeła właczać traktorek, poczatkow brummm, brum... a potem ciagła jak moj domowy Fredziu. Oczka zamykała i podbródek nastawiała. Cud koteczka!!! Oby tak dalej by łatwo poszło przy sciąganiu szwów
No a jak sie kotunia osowi to ją bedę chciała wyadoptować.
O tak piekne pysio to sie ludziska bić będą !!!
Drodzy Forumowicze zycze Wam takich koteczek jak BONITA, domowych i dzikich, by podczas rekonwalescencji nie sparwiały kłopotu i kubraczkowych zmartwień
Ja mam inne zmartwienie: moj jeden dziczek chyba jest chory, dostał w pasztecie antybiotyk, na dworze zimno, a on nie chce wejsc do ciepłej altany

Widac po nim chorobe, bo sie nie bawi i tak niepewnie stoi na łapkach i co z nim zrobić? Złapać sie nie daje
