No to jest tak, po kolei znaczy się...
1. Gandalf Pawicz Wymiotycki został najprawdopodobniej trafnie zdiagnozowany.

Wiedzieliśmy, że się zakłacza mocno, że szybko... Braliśmy to pod uwagę jako źródło jego ostatnich problemów, ale zawsze dopowiadaliśmy sobie: "ale aż tak!

- niemożliwe..." Odkłaczaliśmy, mniej lub bardziej konsekwentnie, ale od jakiegoś czasu Gandalf radykalnie mniej jadł, schudł, częściej wymiotował... Podawaliśmy malt pastę, ale bez widocznych efektów... Zrobiliśmy badanie krwi. Wyszło ok, kotuch nieco osłabiony, ze śladami zarobaczenia... Ale to nie zarobaczenie okazało się źródłem jego problemów (tym bardziej, że w okresie letnio-jesiennym był odrobaczony bardzo gruntownie, ostatnio w listopadzie). W każdym razie nie w tej skali... Cały czas nie przestawaliśmy podawać malt pasty, a czasem oleju parafinowego. I dzień po badaniach Gandi zrzucił dwa potężne kłaki, z resztkami jedzenia, bardzo bardzo brzydko śmierdzące... Po takim czasie podawania malt - pasty!!! Apetyt wrócił mu niemal natychmiast! Je coraz chętniej, tym bardziej, ze jak pisałem, przechodzimy na bytową karmę Bento Kronen, która ewidentnie smakuje kotuchom lepiej... Na wszelki wypadek odrobaczymy Gandiego jeszcze, ale mam wrażenie, że wiemy już co jest grane.
To szokujące swoją drogą. Tylko zwykłe kłaki, tak często lekceważone, a tak mocno dające kotu w kość...
Trzymajcie kciuki za powrót Gandiego do formy...
2. Goga odbyła jakieś starcie pod naszą nieobecność i utraciła kępkę futerka na boczku, ale na szczęście już ładnie zarasta, za parę dni nie powinno być śladu... po chwilowym wycofaniu maleńka znowu schodzi na dół, sama, bez zachęt wędruje do kuwet, choć trzeba przyznać, dość szybko dekuje się w bezpioecznym miejscu... Kiedy tylko uporamy się z Gandalfem i azylowymi trochę, będzie trzeba pooglądać ją pod kątem pozostawienia czegoś przy sterylce, co mogłoby się teraz objawiac tymi jej odpałami... Mam nadzieję zresztą, że wraz ze zmniejszeniem liczby kotów w domu, Goga jeszcze bardziej się ośmieli...
3. Filemon jest żarłokiem. Renalowym potworem. Mega-żarłaczem czarnistym. Co chwilę dosłownie (!) domaga sie dokładki, a kiedy ta wyląduje już w miseczce, pochłania ją ze smakiem w mgnieniu oka. Nota bene, Goga od kilkunastu dni zaczęła się domagać porcji żarełka w pierwszej kolejności! Stoi na szafce w kuchni i wrzeszczy!

Fil natomiast gada. Powtarza po swojemu renal, renal i renal jak mantrę aż odniesie skutek. Niezmiennie wspaniale się przytula i potrafi u boku człowieka przetrwać całą noc bez ruchu. Jest wspaniałym towarzyszem do snu!
4. Toosia jakby rozkwitła. Nie ma już takich spioszków w oczkach jak kiedyś zniknęły wieczne zabrudzenia z noska, nie kicha nic a nic, nie pokasłuje od dłuższego czasu. Strasznie lubi Filowego renala, ale nie pozwalamy jej po niego sięgać... Jest więc skazana na BK, które wcina tak łapczywie, że wczoraj zaraz po jedzeniu zrzuciła wszystko... Na wszelki wypadek dostała malt-pastę... Póki co, jest zachwycona towarzystwem Kotek, która nie bacząc na róznice wagowe rzuca się na Toosię, z jawnie sygnalizowanym zamiarem dokonania mordu
5. Śnieżka. No cóż... jak się okazało, Śnieżki radykalny wzrost zaufania do ludzi ma charakter trwały. Tyle tylko, że niezmiennie do ludzi, którym ufa w pełni, zalicza tylko mnie... Nie powiem, to mi pochlebia, ale z drugiej strony nieco komplikuje "obsługę" Śnieżki... Tak czy owak, niedługo Śnieżka będzie musiała chyba trafić na przegląd uzębienia i czyszczenia kamienia (podobnie jak Fil, zresztą). Na razie radzi sobie dobrze z jedzeniem suchego, ale wolimy nie czekać za długo...
A wogóle to kotuchy miały nie lada frajdę przez Święta, bo odwiedzała je regularnie ciocia Myszka.xww i wujcio Sławek. Futrzani byli bardzo zadowoleni z opieki wujostwa

I to chyba bardzo nawet, bo mieliśmy wrażenie, że są nieco zawiedzeni, kiedy pierwszego dnia świąt za otwartymi drzwiami zobaczyły nas, a nie Myszkę i Sla...

Tak więc
bardzo serdecznie dziękujemy za opiekę świąteczną nad ferajną, która zeznaje, że było booossssko... Ale nie chce powiedzieć, co dokładnie...
