» Śro gru 28, 2005 18:30
Napiszę o problemach z zapaleniem dziąseł mojej kiciuni, może to komuś pomoże w podjęciu decyzji co do dalszego leczenia.
Misza przybłąkała się do mnie z ostrym zapaleniem dziąseł i paradontozą, miała wieczny wyciek z pyszczka śluzu, śliny. Była leczona antybiotykami, witaminami, maściami, może były też i sterydy, ale jakoś tego nie zarejestrowałam w pamięci. Po takim leczeniu była krótka poprawa, potem znów nawrót choroby. To trwało rok, kicia w ogóle się nie myła, nie miauczała, mało i z trudem jadła, była leciutka jak piórko. Była wtedy bardzo przylepna, nie schodziła mi z rąk, mało się bawiła, była obolała i smutna. W końcu trafiłam na weta, który mnie mocno ochrzanił mówiąc, że ten stan nie nadaje się do leczenia i kotce trzeba usunąć większość zębów. Już wcześniej inny wet mi to sugerował, ale powiedział, że najpierw spróbuje zadziałać lekami, a ja trochę bałam się, że kot bez zębów nie ma szans na normalne życie. Tym razem zostałam poinformowana, że w warunkach domowych kotka doskonale sobie poradzi, wcale nie musi dużo gryźć, a z tym co niezbędne da sobie radę.
Zdecydowałam się na zabieg pod narkozą. Misza miała usunięte wszystkie zęby oprócz kłów i kilku drobnych ząbków z przodu. Było to już ok. 5 lat temu. Wkrótce po zabiegu kotka odzyskała apetyt, zaczęła ładnie jeść pokrojone mięsko, suchą karmę. Kiedyś udało jej się nawet schrupać sikorkę, która przypadkiem wpadła do mieszkania. Tak byłam ciekawa jej zdolności łowieckich, ze nie odebrałam ptaszyny, zresztą pewnie bym nie zdążyła. Kocinka nie może jedynie podgryzać trawki na spacerze, a ma na to wielką ochotę. Jak ma okazję bardzo się stara odgryźć trawkę ale kończy się na poglamaniu.
Kicia przybrała na wadze - mam nawet wrażenie, że podwoiła swoją wagę - wcześniej wskakiwała mi na kolana jak mały zajączek, teraz to już jest niezły klocek, chociaż i teraz nie jest duża, waży niecałe 4 kg. A i kuweta zaczęła być bardziej wykorzystywana, bo wcześniej nie było dużego urobku. Z czasem wypadły jej jeszcze 2 czy 3 drobne przednie ząbki, wypadł też jeden kieł (od początku był złamany i martwy, także można było się tego spodziewać). Kicia poweselała, stała się bardziej ruchliwa, zaczęła się codziennie gruntownie myć języczkiem.
Teraz nie ma żadnych problemów z jedzeniem, je zarówno mokrą jak i suchą karmę (połyka całe kuleczki - dostaje karmę drobnogranulkową dla seniorów), Staram się, żeby miała urozmaicone posiłki, żeby nie zapychała się samym suchym. Całkiem mocno chwyta mnie w zabawie pozostałymi zębami (bardzo uważam, żeby sobie ich nie wyłamała). Również uścisk dziąsłami (teraz zupełnie zdrowymi) jest całkiem silny. Kicia ma w tej chwili ok. 12 lat (wg oceny weta, mam nadzieję, że ze względu na jej chorobę i drobną posturę dodał jej trochę lat i w rzeczywistości jest młodsza).
Także choroba dziąseł i zębów mimo, że mało widoczna może przysparzać dużo cierpienia i przedłużanie nieskutecznego leczenia może być ciężkim przeżyciem dla kota. A pakowana w niego chemia może przynieść więcej szkody niż pożytku.
Możliwe, że trochę inaczej wygląda sytuacja, gdy kotek jest młody i drastyczna metoda (usunięcie zębów) wydaje się nieco przedwczesna. Ale ja ze swojej strony naprawdę chciałabym uspokoić, że w warunkach domowych kot bez zębów doskonale daje sobie radę.
Oczywiście koniecznie trzeba gruntowne przebadanie kota pod kątem innych chorób, które mogą być mocno powiązane z chorobą dziąseł.