CZĘŚĆ PIERWSZA, czyli dlaczego covu ma koty??
KOTY
to było moje marzenie od dziecka... Urodziłam sie jedynym kociarzem w niezakoconej i totalnie przeciwnej zwięrzetom rodzinie... Rodzinie przeciwnej, ale do czasu.
Rodzice, gdy byłam młodsza, mówili na mnie "kocia mama", bo, fakt faktem, żaden kot nie zwiał z moich oczu zanim go nie pogłaskałam. To samo bylo z psami, ale to koty zawsze bardziej mnie fascynowały.
Szczególnie tygrysy. Wielkie, niebezpieczne, pręgowane... Mialy zawsze coś tajemniczego w oczach. Coś, co trudno było nazwać. Nieopisaną dzikość. Były olbrzymie i dostojne, ale jednocześnie mimo niebagatelnych rozmiarów poruszały się z niezwykłą gracją... jakby płynęły w powietrzu.
Potem uslyszałam gdzieś mądre słowa pewnego człowieka:
"Bóg stworzył kota, aby czlowiek miał przyjemność pieszczenia tygrysa" i juz wiedzialam, że coś w tym jest, że JA przecież MUSZĘ mieć KOTA. Miałam wtedy około 13 lat.
Jednak moje marzenie nie szybko miało się spełnić. Czekałam na zgodę rodziców, uparcie powtarzając im, że będę się zajmować kotem. Czekałam aż do pewnego feralnego poranka, kiedy mój ojciec okryl, że ma chory kręgoslup. Nie mógł się ruszyć. Czuł się fatalnie. Ale stwierdził, że gdzieś czytał, że koty pomagają na bóle. I TO BYLO TO!!! Tylko na to czekałam. Od razu powiedziałam, że ja mu w takim razie znajdę kota... Kota, który będzie mu pomagał wracać do zdrowia. Kota, który będzie jego przyjacielem.
Zasiadlam do komputera i zaczęłam szukać. I wtedy zobaczyłam to zdjęcie

i...zakochałam się. na zabój, na śmierć...
Zadzwoniłam i umówiłam się na oglądanie koteczki.
Pojechałam, obejrzałam i juz wiedzialam, że ONA musi byc moja...
To było około roku temu. Ja miałam 19 lat. Wreszcie, po 6 latach czekania moje marzenie miało się spełnić.
Nie robię już drapaków.
Sprzedaję chusty do noszenia dzieci