WSPOMNIENIE
mój wspaniały futrzasty przyjaciel wczoraj rano przeszedł na drugą stronę Tęczowego Mostu.
niejeden smutek wypłakałam w jego jedwabiste futro i niejedną radością się z nim dzieliłam. uwielbiał całuski w czółko. był tak po ludzku mądry.
wspominam cudowne chwile, które nam podarował. był z nami przeszło 11 lat. to był najłagodniejszy kot, jakiego znam. do wszystkich nastawiony przyjaźnie. tylko raz zaatakował, gdy moja koleżanka nadepnęła jego małą wychowanicę - Maluszek miała wtedy 6 tygodni, jak pisnęła, to Pyś rzucił się na ratunek i wbił Dorocie w nogę wszystkie swoje zęby i pazury.
przyniosłam go do domu ze schronika, gdy miał 4 tygodnie. nie miał matki - ktoś zaniósł znalezionego kociaka do schroniska. na początku nie miauczał, tylko szczekał. miał w futerku tony pcheł i pchlich jajek. z pasożytów jelitowych nie mógł się wykaraskać przez wiele miesięcy. jeszcze przez parę lat każdy kontakt z pchłą (czasem przychodził do nas ktoś z psem) kończył się zakażeniem tasiemcem. ale i to minęło.
gdy miał dwa lata, przyniosłam z ulicy małą kilkumiesięczną kotkę - Pyś zajął się jej wychowaniem, uczył ją skakać, polować na muchy. ale Fruzia jest samotnicą i nie zostali bliskimi przyjaciółmi.
gdy miał 5 lat, do naszego domu trafiło kolejne 4-tygodniowe kociątko, które nasz kastrowany kocurek adoptował, zajął się nią tak, że przez długi czas nie zwracała uwagi na nas, ludzi. pozwalał się jej nawet ssać dpóki nie dopiekły mu jej ząbki. byli nierozłączni.
a teraz Alberta (dawniej Maluszek) przejmuje jego rolę w domu, np. wita gości.
mam dużo cudownych wspomnień o moim kocie Pysiu, zwanym Pysantym, tęsknię za nim ogromnie - ale wiem, że tam, gdzie jest teraz, już nie ma bólu i choroby.
mój brykający Tygrysek bryka tera na łące pełnej kwiatów, które zawsze z ciekawością wąchał, i bawi się z motylami.
pozdrawiam
