Mała tricolorka (imię robocze - Majeczka) jest już u mnie, w tej chwili rozbija się z myszką w łazience

. Wygląda na zdrową, apetyt ma jak ta lala, no i bawi się tą myszką jak dziecko, które dostało swoją pierwszą w życiu zabawkę

.
Na początku miałam problemy, żeby przekonać p. Danusię do przekazania mi koteczki na "odchuchanie", w końcu obiecałam jej, że w razie gdyby malutka była smutna czy osowiała, to oddam ją z powrotem.
Ale uwzględniając obecny obrót spraw, raczej nie wykorzystamy tej opcji

. Koteczka jest bardzo płochliwa, podrywa się na każdy głośniejszy szmer czy stuknięcie, ale podczas zabawy zapomina o Bożym świecie

. Tak się rozkręciła, że nawet strzeliła mi baranka i zaczęła prężyć kuperek podczas głaskania

. A przecież to była panna niedotykalska, która przy próbie głasków robiła "siodełko" i szybko umykała!
Oczywiście nie może zostać za długo sama w łazience, zaczyna się nudzić i popłakiwać. Oj, chyba się przyda moje przedszkone doświadczenie z małymi dziećmi

.
Bigos jest niespokojny i zestresowany, i coś się obawiam że zaczął znaczyć - w przedpokoju pojawił się nieznany nam dotąd smrodek, intensywne obwąchiwanie doprowadziło nas do... ogona Bigosa!
Ale on ma dopiero około 5-6 miesięcy..?! Czy to nie za wcześnie..?
Może tylko przyniosłam na sobie lub butach/ubraniu kocurkowy smrodek od p. Danusi (tam to dopiero panuje zapaszek...

).
Majeczka też smrodkuje, chyba ją przetrę jutro wilgotną szmatką...
Dobra, to tyle z dzisiejszych wiadomości, na dobranoc jeszcze wrzucę kilka zdjęć przedstawiających zabawę Majusi z myszką, ale to za jakieś 20 minut (teraz instalujemy Windowsa na drugim kompie, tym do którego jest podpięty kabelek od aparatu).