beznadzieja w kazdym aspekcie
trwa walka z sasiadami, nie mam juz pomyslu co robic, mama jest bardzo zdenerwowana, a w jej stanie to zagrozenie zycia
byla przez tydzien w szpitalu (wyszla z zaleceniem zgloszenia sie na kardiologie bo w takim stanie nie moze miec operacji)
karmilam przez ten czas jej koty domowe i podworkowe (reszte dziczkow podzielono na kilka znajomych, ja bym nie dala rady)
pierwszego dnia zauwazylam, ze zniknela tacka z jedzeniem i piciem na podworku, drugiego dnia budka, w ktorej to mama trzymala (dodam, ze juz nie pierwszy raz to zniszczono) znosilam to z uporem maniaka nadal
dzis rano mama zrobila nowa budke i po kilku godzinach znalazla ja poniszczona w smietniku
mama nie ma juz gdzie dawac tego jedzenia, nie ma piwnicy od strony podworka, ktore jest male, osloniete z kazdej strony kamienicami, garazem, zamkniete na brame i wokol, rowniez na sasiednich podworkach ludzie, ktorym przeszkadzaja koty
co robic? gdzie umiescic to zarcie? boje sie, ze ktos w koncu wsypie tam trutke
