Bożonarodzeniowy CUD czyli Mija już w wymarzonym domu :-)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lis 27, 2005 20:05

Beliowen pisze:Zgadzam sie z tym, co napisala Blue.
Zaczelabym od wykluczenia behawioralnych podstaw agresji.
Wykonalabym badania w celu wykluczenia ropomacicza, zdjecie RTG w celu obejrzenia czaszki...

Blue, to juz chyba trzeci czy czwarty taki przypadek w ostatnim czasie - watek o kocie, ktory pare tygodni po narkozie dostaje napadow agresji.
Musi w tym byc jakis wspolny mianownik.
Byc moze jakis srodek uzywany do narkozy?
Z kilku przypadkow, gdyby miec dokladne informacje co do uzytych w premedykacji lekow, moze daloby sie juz sformulowac jakas teorie?
To jest niepokojace :(


Moze sprobuje skontaktowac sie z lekarzem ktory to robil ale nie wiem czy cos mi powie bo pewnie bedzie bal sie zlej famy ze cos spapral - o ile to w ogole to, bo pierwszy raz slysze o jakims wplywie narkozy na psychike kota.

Lena

 
Posty: 5089
Od: Śro wrz 29, 2004 13:00
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie lis 27, 2005 20:10

Lena pisze:
Beliowen pisze:Zgadzam sie z tym, co napisala Blue.
Zaczelabym od wykluczenia behawioralnych podstaw agresji.
Wykonalabym badania w celu wykluczenia ropomacicza, zdjecie RTG w celu obejrzenia czaszki...

Blue, to juz chyba trzeci czy czwarty taki przypadek w ostatnim czasie - watek o kocie, ktory pare tygodni po narkozie dostaje napadow agresji.
Musi w tym byc jakis wspolny mianownik.
Byc moze jakis srodek uzywany do narkozy?
Z kilku przypadkow, gdyby miec dokladne informacje co do uzytych w premedykacji lekow, moze daloby sie juz sformulowac jakas teorie?
To jest niepokojace :(


Moze sprobuje skontaktowac sie z lekarzem ktory to robil ale nie wiem czy cos mi powie bo pewnie bedzie bal sie zlej famy ze cos spapral - o ile to w ogole to, bo pierwszy raz slysze o jakims wplywie narkozy na psychike kota.

To nie chodzi o psychike, tylko o powiklania neurologiczne :idea:
Zawsze, przy kadzdym podaniu narkozy jest takie ryzyko - dlatego leki stosowane w premedykacji laczy sie tak, zeby przynajmniej czesciowo wzajemnie znosily mozliwe dzialania niepozadane.
Ale ryzyko jest zawsze.
I u kotow, i u ludzi.
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Nie lis 27, 2005 20:21

Lenko borąc pod uwage wlasne doświadczenie nie brałabym zbytnio pod uwagę tego co mówią ludzie którzy oddaja swoje koty.
Trzeba sie samemu przekonac jak kot sie zachowuje. Miesiąc temu wziełam czarnego kota ze schroniska wywalonego za agresje od razu na kociarnie. I co sie okazało w domku tymczasowym ,najbardziej spokojny i miziasty kot jaki moze byc.
To samo było z kotka ktora pojechała do Częstochowy ,pełna agresja w poblizu innych kotów. Myslałam,że mnie zagryzie. A jak sama koteczka to pełna łagodność.
Sądzę ,ze jej agresja mogła być spowodowana jakimś konkretnym impulsem. A ludzie ja od razu oddali.
Zobacz jak moje Fredka się czasem zachowuje gryzie mnie czy inne koty np z zazdrosci bo za długo głaskam innego.
Dwa dni temu miałam telefon ,ze Panstwo chca oddać 5 letniego kastrata norwega bo jest agresywny znaczy drapie drzwi i rzuca sie na nich a urodziło im się dziecko :? Myślę ,że głónym powodem w takich sytuacjach to jest własnie to ,że ludzie już nie chca kota.
Trzeba ja wyciągnąc koniecznie do domku tymczasowego. Cos wymyslimy. Ale dla mnie teraz proiorytetem jest ten 8 letni kocur.

Medira

 
Posty: 1242
Od: Pt lut 25, 2005 19:00
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie lis 27, 2005 20:25

chyba mnie to przerasta

Lena

 
Posty: 5089
Od: Śro wrz 29, 2004 13:00
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon lis 28, 2005 0:02

podbijam choc nie wiem jakiej pomocy oczekuje - moze ze ktos zechce dac jej szanse na zawsze i wezmie ja do tego domu z ogrodem do ktorego chyba sie nadaje lepiej niz do mieszkania (bo energiczna zawsze byla i mykala na korytarz wg tego co mi mowili)

Lena

 
Posty: 5089
Od: Śro wrz 29, 2004 13:00
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon lis 28, 2005 0:24

Lena, spróbuj przekonac właścicieli żeby za przeproszeniem nie mydlili oczu, tylko połazili z kotem po polecanych wetach (przyszły tatuś niech lata - przydałoby mu sie więcej odpowiedzialności skorko bejbi ma mieć) I spytaj przy okazji czy jak mu dziecko zacznie w nocy krzyczeć to też je odda... Co za ludzie :(

pakosta

 
Posty: 126
Od: Wto lis 08, 2005 17:44
Lokalizacja: Łódź - Górna

Post » Pon lis 28, 2005 7:35

Pan jak z nim rozmawiam powiedzial zebym nie oczekiwala ze wezma ja spowrotem do domu bo zona w 9mcu ciazy i musi juz lezec non stop, dziecko niedlugo bedzie i oni agresywnego kota nie chca. Ale oplaca badanie krwi i moczu. Pytali mnie jakie badania byly lub beda w schronisku robione, chyba nie sa swiadomi ze zadne nie byly i prawdopodobnie nie beda, ze kotka jest tam tylko karmiona i ma wymieniane gazety pod soba jak sie zalatwi...

Kotka siedzi tam juz 10 dni, od 18stego. Jest bardzo chudziutka, nie wiem czy taka byla, ale pewnie tam schudla. Widac jej kosci miednicy przy ogonku... tak jej stercza jak chodzi :-( Sterylke miala prawie 6tyg temu, zaatakowala pierwszy raz 16.11 i wlasciwie w przeciagu tych 3 dni bylo kilka atakow a kotka chodzila wsciekla, w domu dokladniej wam opisze te napady agresji, moze ktos znajdzie jakas przyczyne.

W ogole to widze ze oni maja pelne zaufanie do schronisk a do mnie ograniczone i nie wiem czy mam sile z tym walczyc. Uwazaja ze tam o nia sie dba i krzywda jej sie nie stanie. A przeciez chocby stres siedzenia w pustej klatce to jzu krzywda...

Lena

 
Posty: 5089
Od: Śro wrz 29, 2004 13:00
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon lis 28, 2005 9:22

Beliowen pisze:Blue, to juz chyba trzeci czy czwarty taki przypadek w ostatnim czasie - watek o kocie, ktory pare tygodni po narkozie dostaje napadow agresji.
Musi w tym byc jakis wspolny mianownik.
Byc moze jakis srodek uzywany do narkozy?
Z kilku przypadkow, gdyby miec dokladne informacje co do uzytych w premedykacji lekow, moze daloby sie juz sformulowac jakas teorie?
To jest niepokojace :(


Masza przy wybudzaniu po sterylizacji miała straszne napady agresji.
Nie jest agresywnym kotem, ale przez dobe zachowywała się jak szalona. Gryzła zarówno siebie jak i mnie. Zamknięta w wiklinowej budce bardzo mocno kąsała sobie łapy. Ja do dzisiaj mam blizny na rękach po próbach jej uspokojenia.
Na szczęście agresja minęła bez śladu.
Niestety nie wiem jaki środek był uzyty do narkozy.
Obrazek

tangerine1

 
Posty: 15466
Od: Nie lis 14, 2004 20:59
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Pon lis 28, 2005 10:01

Czytam ten wątek, bo mnie interesuje z powodu agresji.
Borykam sie tez z agresją u mojej kotki znajdki.

Leno, jak radzą dziewczyny - najpierw badania. Ja dzieki badaniom wyeliminowałam zdrowotne przyczyny zachowania mojej Funi.
Ale ten wpływ narkozy :?: ... to mi tez dało do myślenia... Funia chyba miała sterylkę, bo ma bliznę. Moze jej sie podobnie porobiło?
Ja jestem w o tyle dobrej sytuacji, ze u nas wetów niewielu i kota charakterystyczna. Jakbym ją pokazała wetom, moze którys ją by rozpoznał...

Druga sprawa, o której tez dziewczyny pisały: poobserwowac kota w nowych warunkach. Moze zmiany w domu wywołały takie zachowanie.

Jak i to wyeliminujesz, pozostaje ci to, co mnie - zasiegnąć porady behawiorysty. Wet mi polecił panią, na wykładzie której był kiedyś.
Moze spróbuj sie tez z nią skontaktowac.
Jej strona www.weterynarz.med.pl
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Pon lis 28, 2005 10:29

Znam tę sprawę z forum weterynaria ,ta pani dzień przed odaniem kota radziła sie na forum i pani doktor Anna Jóżwik poleciła jej sprawdzonego weta od takich zachowań,ale ta rodzina nie zadała sobie trudu i odrazu kotkę oddała do schroniska.Argumenty były takie bzdurne- że ona bedzie tam leczona ,bedzie miała kocie towarzystwo itp.Wielokrotnie pisałam do tej pani i inni formuowicze ale ona tłumaczyła ze to jest dobre miejsce i pani ze schroniska była dla niej wyrocznią bo cały czas mówiła że ona sie z nimi zgadza ,że dobrze że ją oddali itp. A wcześniej ta pani wspominała że za miesiąc sie urodzi się im dziecko ,wiec kota trzeba i tak oddać.Nie chce osądzać ludzi ale myśle że mała kotka była rozpieszczana a później,kiedy rodzina spodziewała sie dziecka zwierze zaczeło wadzić i może zaczeła kicia być nadpobudliwa przez to ,bo przeciez takie sytuacje gdzie się mówi o pozbyciu kota sa dla niego odczuwalne.Samo to ,że nie podjeli próby leczenia tylko schronisko to dużo świadczy o podejsciu właściciela.

Monika L

 
Posty: 5444
Od: Śro wrz 21, 2005 14:53
Lokalizacja: Lublin

Post » Pon lis 28, 2005 21:07

podbjam

szukam dla niej doswiadczonego kociarza

pieniadze na badania i leczenie sie znajda

chodzi o checi teraz...

Lena

 
Posty: 5089
Od: Śro wrz 29, 2004 13:00
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto lis 29, 2005 10:31

Czy coś sie zmieniłow sprawie kotki?

Monika L

 
Posty: 5444
Od: Śro wrz 21, 2005 14:53
Lokalizacja: Lublin

Post » Wto lis 29, 2005 14:33

nic bo ja nie mam czasu sie tym zajac fizycznie
studiuje dziennie 2 kierunki i pracuje na pol etatu, tylko w piatek moglabym ewentualnie a akurat w piatek nie moge bo wioze persa i norwezke (rowniez wyrzucone do schroniska przez wlasicieli jak ta) do nowego domu

Pani ktora ze mna koresponduje (ta w ciazy), i ktora zalozyla wyzej wspomniany watek to siostra wlascicielki, i o ile uwazam ze decyzja na pewno byla ich wspolna i o ile nie podobaja mi sie rozne jej poglady np z wyprowadzka kota za domu bo dziecko sie pojawia lub z wiezieniem zwierzat w blokach (ja sama mam 2+1 tymczasowo na 29m2... i zyja i nie wygladaja na nieszczesliwe a nawet wrecz przeciwnie) to ona chociaz do mnie pisze, kontaktuje sie, wyslala mi zdjecia, udziela informacji i zobowiazala sie zrwocic koszty badan.

W sprawie kotki zmienilo sie tylko to ze wyslalam jedno z jej ladnych domowych zdjec i rozpaczliwe ogloszenie do Wyborczej z kontaktem do mnie. Szukam jej doswiadczonego kociarza, raczej nie osoby co nie miala nigdy kotow - no chyba ze bylaby to wyjatkowo dobra i z sercem i cierpliwoscia osoba ktora chcialaby ja uratowac.

Mam nadzieje ze ktos odpowie.

Dziekuje za podbijanie.

A siostra "cierpi psychicznie" po tym co zrobila i nawet odrobiny odpowiedzialnosci nie wykazuje. Nie wiem ile ona ma lat ale zachowuje sie na 12.

Lena

 
Posty: 5089
Od: Śro wrz 29, 2004 13:00
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto lis 29, 2005 15:40

trobnostka z tym pdbijaniem ,ja miałam odrazu o tym pisac bo bardzo mnie to zbulwersowało,ale nie wiedziałam jak sie za to zabarc ,bo ta kobieta mimo ataków zachowywała sie bardzo spokojnie ,natomiast ja nie chciałam atakowac kobiety w ciąży i oni widac że chcą coś z tym zrobić ,ale też uspakajają własne sumienie, bo naprawdę skoro się ma zwierze to nie można oddać go do schroniska ,moze powinni oddac do kilniki na badanie ,obserwacje ,niewiem nie mam doświadczenia , ale oni wybrali najgorszą drogę , ja nie wiem nie widziałam tej kotki jak Ty ale mam wrażenie,że w ciepłym domku ona by sie tak nie zachowywała ,mówię dlatego że moja kotka była ponoć agresywna ,a teraz to naprawdę wcielenie spokoju ,ale wiem że tak mogło być bo mimo tego,że moja mama która często u nas jest dba o nią ,karmi ,kitka sie jej boji i czasmi podczas naszej nieobecności fuknie albo udrapie ,dla nas to normalnie szok. Wnioskujemy że może była u jakiejś kobiety w wieku mojej mamy i ja źle traktowała.
Wracając do tematu martwię sie o tę kotkę bo ona w schronisku długo nie wytrzyma , czas działa na niekorzyć :(
A swoja drogą kotka ma 1,5 roku oni planowali rodzine to po wzieli kota skoro uważali że dziecko i kot to przeszkoda, bezmyślność ludzi czasami nie ma granic :(
Być może w tamtym domku nie było jej źle ale napewno nastąpił przełom po tym jak kobieta w ciążę zaszła.

Monika L

 
Posty: 5444
Od: Śro wrz 21, 2005 14:53
Lokalizacja: Lublin

Post » Wto lis 29, 2005 17:16

z tego co wiem to kotke wziela siostra tego malzenstwa jak nie mieszkala z nimi, a wprowadzila sie do nich ok pol roku temu z kotka

Zrobic cos z tym chce z tego co ja widze to konkretnie ta pani w ciazy i jej maz ktory mi jako pierwszy dokladnie telefonicznie sprawe przedstawil po moim mailowym kontakcie jak zobaczylam ogloszenia i skojarzylam je z kotem ze schroniska.

jak zapytalam czemu to siostra- wlascicielka kotki - ze mna sie nie kontaktuje i nie wspolpracuje tylko ta pani okazalo sie ze sytuacja siostre przerosla, nie wytrzymala psychicznie, o kotke nawet sie w schronisku nie dowiadywala (tylko oni kilka razy ale ostatnio pani napisala mi ze na maile schronisko nie odpowiada jak o cos pytala...) bo (!!!) sie jej bala. Szczescie cale ze z tego co mi napisala pani, jej siostra kota juz nigdy wiecej nie chce miec. I dobrze - bo widac jej koty zle koncza.

Zamierzam skontaktowac sie z ta pania weterynarz od behawioryzmu ktora pani Jozwik podala w watku kotki na forum weterynaria. Moze ona cos mi powie madrego i doradzi.

Lena

 
Posty: 5089
Od: Śro wrz 29, 2004 13:00
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: elmas, Google [Bot], puszatek i 122 gości