» Nie sty 26, 2003 22:49
Może rzeczywiście, Dorciu, szkoda nerwów na użeranie się z bucefałami, bo to nieprzemakalne i jak raz znaleźli sobie wroga w Twojej osobie, to już nic im do tępych łbów nie trafi. A jeśli koty i tak nie zamierzają się gnieździć na stałe w Twojej piwnicy, to wojna dla zasady raczej nie ma sensu.
Takie osiedle niedokocone to dla mnie trochę dziwna rzecz i oczywiście podejrzewam co najgorsze. I są z pewnością skutki uboczne - myszy. U nas w bloku był przypadek całkiem klasyczny - sprowadzilliśmy się do nowo postawionego budynku, zamieszkaliśmy, i zaraz zamieszkały też chmary myszy. Pamiętam, jak trzymało się w piwnicy jabłka i ziemniaki, a także rozmaite rupiecie, w tym np. stare podręczniki. Wszystko to po jakimś czasie nosiło ślady drobnych ząbków, no i podłoga poprószona była bobkami. Żadne trutki nie pomagały. Po roku czy dwóch zalęgły się koty i cały mysi problem zniknął jakby go nigdy nie było. Do dziś nigdy więcej nie widziałam ani jednego śladu myszy w piwnicy, a to już parę dziesiątków lat. Więc jeśli mi się zdarzy spotkać jakąś tępawą jednostkę ludzką, której jedynym argumentem jest że "koty śmierdzą", to pytam, czy woli zamyszenie.