Przegląd miesiąca :(

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Czw paź 13, 2005 22:12

Bengala pisze: argumenty o szczęśliwości kociej


mam wrażenie że to jedyny argument podawany w dyskusjach...wraca jak zły szeląg... :?
Nagada sie człowiek, napisze... a potem kolejny temat...i tak w kółko... :cry:

Celinka

 
Posty: 225
Od: Czw cze 09, 2005 21:13

Post » Czw lis 17, 2005 11:51

Może dodam kilka słów, poniekąd dlatego, że zostałam na ten wątek skierowana... jako swoiste "memento" -
jestem na Forum zaledwie od wczoraj... a moja bytność tu rozpoczęła się dość niefortunnie, od odpierania ataków gdyż nasza Kita jest kotką wychodzącą.

Zapoznałam się z pierwszymi stronami tego wątku, i ... raczej podejrzewam, jak on się rozwinie.
Wygląda na to, że jesteśmy mniejszością statystyczną kociarzy, ktorych koty żyją zarówno w indoorze jak i w outdoorze...
Mieszkamy na parterze, a zatem Kici nie grozi połamanie kości przy skoku z okna.
Mamy to szczęście, ze mieszkamy w dość spokojnej okolicy, a Kicia ma pod oknami polankę i lasek.
Jestem daleka od katastroficznego myślenia, że świat jest pełen niebezpieczeństw.

Taki katastrofizm szkodzi przede wszystkim nam. I wiem, że gdyby Kita miala szlaban na wychodzenie, czula by się skrzywdzona i nieszczęśliwa.

Mamy za sobą rok mieszkania w dużym bloku, w kawalerce - Kicia bardzo źle znosiła ten okres.
Nie było łatwo podjąć decyzję o wypuszczaniu Kici.

Ale nie o tym chciałam pisać...
Kilka uwag:
Kot to nie dziecko, i nie traktujmy go jako substytut takowego.

Kot jest członkiem naszej rodziny, ale też zwierzęciem. Pamiętajmy o tym. Szanujmy jego potrzeby. Może mieć inną wizję szczęscia, niż my.

Tego nauczyla mnie moja Kotka. Pokory i zrozumienia.... I panowania nad własnym lękiem...
Boję się, gdy wychodzi... ale jeszcze bardziej cieszę się gdy wraca.
Bo wraca. Zawsze.
Bo to kot nas wybiera. A nie my jego.
Teraz wiem, że ona nas wybrała.
Nie dlatego, że jest w zamknięciu, ale dlatego, że mając wybór - tak zadecydowała.

Wyobraźcie sobie te chwile, gdy Kita wita nas przed domem, podbiegając i miaucząc radośnie. Zeskakuje z jablonki, tuż przy balkonie i biegnie za nami.
Nigdy w życiu nie odbiorę jej tego poczucia swobody.

Tak jak rodzice, którzy przecież "mają dobre intencję i chcą ochronić swe pociechy przed złym światem" często krzywdzimy nasze zwierzęta swoją nadopiekuńczością.

Ekstremalne postawy są złe - złe jest wypuszczanie kota w "outdoor", gdy mieszka sie w centrum miasta, dużym bloku, lub przy ruchliwej szosie.
Ale ekstremizmem jest również atakowanie osób, ktore mieszkając na parterze nie instalują siatek w oknach.

A co do Autora wątku... i statystyk śmiertelno-wypadkowych. Nie podoba mi się tendencyjność, powody, dla których przytoczono tego typu statystyki.

Nie jestem zwolenniczką epatowania tego typu katastrofizmem. Coś mi to, niestety, przypomina...
Moj narzeczony, ze względow zawodowych, co wieczor ogląda programy informacyjne... i siłą rozpędu, oglądamy je razem.
Robiąc prasówkę - tygodniowy przegląd, dajmy na to, Faktów TVN można zaryzykować tego typu myślenie:
1. Polacy notorycznie maltretują niemowlęta/ żony / mężow
2. Trzynastolatkowie mordują taksówkarzy
3. Na szosach ludzie giną w wypadkach, a samoloty non stop spadają.

Ja staram sie bronić przed tego typu katastrofizmem.
Agalenora

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Czw lis 17, 2005 12:10

Agalenora pisze:Kot to nie dziecko, i nie traktujmy go jako substytut takowego.
Kot jest członkiem naszej rodziny, ale też zwierzęciem. Pamiętajmy o tym. Szanujmy jego potrzeby. Może mieć inną wizję szczęscia, niż my.

Oczywiscie, ze kot to nie dziecko.
Dziecko z czasem uczy sie, jak przechodzic bezpiecznie przez ulice, uczy sie, ze nie nalezy ufac nieznajomym, ze upadek z duzej wysokosci moze sie skonczyc tragicznie.
Od kotow opanowania tych umiejetnosci absolutnie nie wymagam.
Agalenora pisze:Bo to kot nas wybiera. A nie my jego.
Teraz wiem, że ona nas wybrała.
Nie dlatego, że jest w zamknięciu, ale dlatego, że mając wybór - tak zadecydowała.

Skad wiesz, ze moje koty mnie nie wybraly?
Dlaczego zakladasz, ze sa zamkniete wbrew ich woli?
Agalenora pisze:Tak jak rodzice, którzy przecież "mają dobre intencję i chcą ochronić swe pociechy przed złym światem" często krzywdzimy nasze zwierzęta swoją nadopiekuńczością.

Masz dzieci?
Pytam w sensie - czy w ogole wiesz, o czym piszesz?
Z wczesniejszego porownania kota do dziecka wnosze, ze chyba nie.
Ale moge sie mylic ;)
Agalenora pisze:Ekstremalne postawy są złe - złe jest wypuszczanie kota w "outdoor", gdy mieszka sie w centrum miasta, dużym bloku, lub przy ruchliwej szosie.
Ale ekstremizmem jest również atakowanie osób, ktore mieszkając na parterze nie instalują siatek w oknach.

A jesli mieszkanie miesci sie na parterze duzego bloku w centrum miasta?
Agalenora pisze:A co do Autora wątku... i statystyk śmiertelno-wypadkowych. Nie podoba mi się tendencyjność, powody, dla których przytoczono tego typu statystyki.

Powtorze juz po raz n-ty w tym watku - Wojtek nie przytoczyl statystyk.
Wojtek zebral w jeden watek pojawiajace sie ostatnio na forum informacje powiazane ze soba tematycznie.
I nie dla epatowania katastrofizmem, ale ku przestrodze.
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Czw lis 17, 2005 12:14

ale własnie tak jest - ludzie giną w wypadkach, rodzice katują dzieci a trzymastplatkowie mordują taksówkarzy. nikt nie mówi, że wszyscy w naszym kraju tak robią, ale też nie ma co udawać, że tych problemów nie ma. I tak samo wiele kotów nie wraca do domu po szczęśliwym spacerze, zabitych przez amochód, czy powiedzonych na siatce przez dzieci. To są realia i celem tego wątku było te realia uzmysłowić. To też była informacja.
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lis 17, 2005 12:37

to jest kolejny wątek o tym lub podobnym temacie, w którym się wpisuję.
najbardziej irytuje mnie wypowiadanie się o tym, co kot uważa za swoje szczęście. egzystencjalne dylematy w kontekście kotów nie mają najmniejszego sensu. to projekcja naszego stylu myślenia na zwierzę, które co tu dużo ukrywać jest od człowieka zależne. i proszę nie pisać mi tu, że koty są w stanie wyżywić się same, bo nie są - zwłaszcza zimą. koty (domowe!! tak się je nazywa) nie żyją jak pokrewne mu gatunki w stanie dzikim w lesie, w dziczy. te, które nie mają domów to koty zdziczałe.
e tam, znowu wplatałam się w dyskusję trochę bez sensu.
myślę, że mniemanie o szczęśliwym, wolnym kocie wychodzącym to pokłosie mitu, że `kot to zawsze swoimi drogami`, że `nie pzrywiązuje się do człowieka tak jak pies` itd.
a tak na marginesie: czemu nikt nie wypuszcza luzem na noc sojego psa, żeby sobie pobiegał, pogonił zające (lub co gorsza koty)? dlaczego nawet na wsi, gdzie zwyczaj wypuszczania psów jest nadal dość powszechny, zmienia się ten pogląd? Czemu nie można przenieść tego myślenia na koty, moi drodzy zwolennicy szczęśliwego, wolnego kota wychodzącego?
Ostatnio edytowano Czw lis 17, 2005 13:19 przez Agn, łącznie edytowano 1 raz

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Czw lis 17, 2005 12:44

Beliowen,
Wierzę, że chcesz jak najlepiej dla swoich kotow.

Moje przyjaciolki tez mają kocury stricte "indoorowe" bardzo szczęsliwe, pogodne, mądre koty.

Kita jednak nie byłaby szczęśliwa za siatką, wierz mi!
Dziecinstwo spędzila w dużym domu pod Warszawą... i zew krwi zwycieżyl.

Przez rok czasu słuchaliśmy jej płaczu,.. gdy zostawała sama w kawalerce a my wychodzilismy do pracy. Wierz mi, nam tez chciało się płakać.. ale nowe mieszkanie już na nas czekało, i powtarzalam jej "kita, jeszcze trochę, moze będzie szansa na to, aby Twoj los się poprawił"

Teraz widzę szczęśliwe kocie oczy.

dorzucam do tego wątku, jedynie dlatego, iż konkretnie mnie tu przyprowadzono..

a jedyny moj wątek powstaly na forum, pytanie do osob, które mają w domu więcej niż jedną kocią istotę... niezależnie od moich intencji zmienił się w pole walki.

Dostrzeżono głównie to, iż wypuszczam Kicię z domu... A pytanie bylo zaadresowane w sposob konkretny, do osob, ktore mają za sobą doświadczenie, które zapewne stanie się naszym udziałem.

Szkoda, gdyż liczylam na wsparcie i Waszą fachowość. Póki co - trochę się zawiodłam...




k

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Czw lis 17, 2005 12:46

Lukrecja za największe szczęście uważa siedzenie w domu. Kilka razy próbowałam ja wyprowadzać na smyczy, przy domu moich rodziców jest duuuży piękny ogród. jest cisza i spokój, tam też próbowałam ja na szeleczkach wyprowadzać żeby sobie trawki poskubała i pogrzała sie na słońcu.
Kot za drzwiami mieszkania zachowuje się jakbym go najgorszym torturom poddawała. Dla niej to żadne szczęscie przebywać na zewnątrz. I tak było zawsze bo próbowałam z nią na spacerki chodzić od kiedy byłą małą kuleczką która dopiero co u mnie wylądowała.
Kocie szczęscie wcale nie zalerzy od wychodznia czy nie. Zależy od opieki jaką otrzymuje i miłości jaka go otacza. Wcale nie jest szczęsliwszy na trawce, za to jest duuużo bezpieczniejszy na kanapie.

fruuu

 
Posty: 5623
Od: Wto wrz 13, 2005 11:32
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lis 17, 2005 12:49

Agalenoro - wierzę, że są koty, które - nawykłe w młodości do wypuszczania - nie są w stanie wysiedzieć zamknięte. I, że takich kotów nie można nie wypuszczać (choć ja nie dałabym rady psychicznie,na szczęśćie moje koty wychodzić nie chcą).

Problem w tym, że zapytałaś o dokocenie i wyszłaś z założenia, że drugi kot też będzie wychodził. Choć niekoniecznie to będzie taki kot, jak wyżej.

Proponuję rozważyć dokocenie - po pierwsze czy na pewno drugi kot musi wychodzić. Po drugie, biorąc pod uwagę to, co piszesz o charakterze swojej kotki - czy po przygarnięciu kociaka nie obrazi się na Was? Na tyle, żeby przestać wracać do domu... Weź pod uwagę taką ewentualność.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw lis 17, 2005 12:59

Agalenora pisze:Beliowen,
Wierzę, że chcesz jak najlepiej dla swoich kotow.
Moje przyjaciolki tez mają kocury stricte "indoorowe" bardzo szczęsliwe, pogodne, mądre koty.
Kita jednak nie byłaby szczęśliwa za siatką, wierz mi!
Dziecinstwo spędzila w dużym domu pod Warszawą... i zew krwi zwycieżyl.

Gdzies jest na forum watek "Klub kotow wychodzacych".
Zalozony przez nongie - ona ma kota, ktorego nie da sie nie wypuszczac, poniewaz zamkniety po prostu choruje.
Wiem, ze czasami sie nie da inaczej.

Problem w tym, ze czesto to ludzie przyzwyczajaja koty do wychodzenia.
Sama napisalas, ze Twoja kotka nauczyla sie wychodzic w dziecinstwie - dlatego teraz zamknieta jest nieszczesliwa.
Dobrze, ze zdajesz sobie sprawe z niebezpieczenstw.
Tyle, ze tu na forum staramy sie je podkreslac za kazdym razem, kiedy pojawia sie temat - bo watki czytaja nie tylko zarejestrowani uzytkownicy, a i wyszukiwarka nie zawsze dziala, wiec staramy sie te ciemna strone wypuszczania kotow pokazywac na biezaco.
Rowniez dlatego powstal ten watek.

Miesiac temu, wjezdzajac w brame mojego osiedla, potracilam samochodem wychodzacego kota.
Zginal na miejscu.
Mieszkam w malym miasteczku, na jego peryferiach, ruchliwa ulica jest spory kawalek od osiedla, wokol osiedla tylko wertepowate drogi, po ktorych malo co jezdzi.
Jest jeden hodowca golebi, ale akurat kotolubny.
Wydawaloby sie - raj dla kotow wychodzacych.
A jednak.

Wyobraz sobie, ze na malo uczeszczenej drodze, pod kola jedynego pojawiajacego sie tam dwa razy dziennie samochodu wpada Twoja kotka - bo akurat skoczyla za ptakiem, bo zaaferowana nie widziala, ze na drodze cos sie dzieje.
Nie zycze Ci tego, tylko uczulam, ze najbezpieczniejsza okolica nadal moze byc niebezpieczna.
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Czw lis 17, 2005 13:07

Obrazek

te koteczkę odebrałam dziciakom pod blokiem i umieściłam w domu dziewczyny swego syna
nie dała sie przekonać, żeby kotka była niewychodząca, bo spokojne osiedle, bo kot sie męczy w zamknięciu ...
kilka dni temu w nocy zauważyła, że kotka chora,
wyglądało na coś z brzuchem
lekarz pierwszy dostępny, bo noc
następnego dnia dopiero zadzwoniła do nas po drugiej juz wizycie u weta, że kotkę prawdopodobnie ktoś kopnął
syn natychmiast tam pojechał
okazało się po to, by koteczkę pochować
musiała mieć coś pęknięte - wątrobę, sledzionę, i sie wykrwawiła, tak myslę :(

na spokojnym osiedlu, które znam, bez ruchliwych ulic przeżyła ok. 1,5 roku :cry:
Od-vetowy Szarż Snus
Za vetem veto - liberum veto :evil:

evanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 58119
Od: Pt gru 13, 2002 16:16
Lokalizacja: miasto wojewódzkie na prawach powiatu, a nawet gminy

Post » Czw lis 17, 2005 13:08

Agalenora pisze:a jedyny moj wątek powstaly na forum, pytanie do osob, które mają w domu więcej niż jedną kocią istotę... niezależnie od moich intencji zmienił się w pole walki.



eee.. bez przesady, zajrzałam i nie zobaczyłam pola walki :wink:
padają argumenty za nie wypuszczaniem, ale wszystko w kulturalnym tonie
inna rzecz, że nie spodziewałaś się, że na forum jest takie podejście do sprawy..
spokojnie, przetraw temat, rozważ, że Twój drugi kot może być szczęśliwy tylko w domu.. zobaczysz jak to będzie..

Ja swoich nie wypuszczam i wypuszczać nie będę (a w przyszłym roku przeprowadzam się do domku, blisko lasku) nie darowałabym sobie, gdyby coś im się stało.. i ta świadomość, że mogłam je przed tym uchronić :roll:

Co do wyadoptowywania kotów: nigdy nie oddałabym do domku wychodzącego wychowanego, odratowanego przez siebie maluszka..
Natomiast jeżeli szukałaym domu kotu ze schroniska i znalazłby się dom wychodzący(zakładam, że w bezpiecznej okolicy) cieszyłabym się, że może opuścić to straszne miejsce i jak najbadziej brałabym go pod uwagę.
Obrazek Obrazek
z nami także 4kocie ogony i jeden psi

Klaudia

 
Posty: 13579
Od: Wto cze 01, 2004 21:30
Lokalizacja: prawie 3miasto;)

Post » Czw lis 17, 2005 13:33

Mojej koleżance z pracy zaginęła kotka. Koleżanka ma dom za miastem, w pobliżu lasu, niedaleko jest też wieś. Kotka od początku wychodziła, do lasu - biegać, polować. Wydawałoby się - zero niebezpieczeństw, ludzi, samochodów. Ale za którymś razem nie wróciła. Wieś odpada - ludzie powiadomieni, wszyscy wszystkich znają, daliby znać o żywej lub martwej. Zostaje las... Koleżanka podejrzewa atak lisa :(

Nie ma bezpiecznego miejsca dla wychodzącego kota :cry:

Gata

 
Posty: 3441
Od: Wto lut 05, 2002 9:14

Post » Czw lis 17, 2005 17:37

Agn:
"moi drodzy zwolennicy szczęśliwego, wolnego kota wychodzącego"

No widzę, że niechcący trafilam w oko cyklonu, od jakiegoś czasu pustoszącego to forum. Szkoda, jestem tu od wczoraj...

Takie podziały, jakby dwa obozy!
przypomina mi to kłótnię zwolennikow i przeciwników aborcji. scierają się dwa światopoglądy
i jakie efekty - zero kompromisu.
Nie przekonam Was do swoich racji i Wy też nie przekonacie mnie.


Agn,
Nie wchodzę w egzystencjalne dywagacje, czym jest kocie szczęście...

takich pytań nie zadają sobie ludzie, ktorzy szanują zwierzęta i bacznie je obserwują.

Wystarczy odrobina empatii. Naprawdę.

Są koty, którym wystarczą do szczęscia domowe pielesze, ale niestety nie wszystkim... ... szkoda, ze moj wątek o 'dokoceniu' sprowokowal tego typu posty, liczylam ze na tym forum spotkam ekspertow (w rodzaju doktor Suminskiej... noo może trochę przesadziłam) a nie osoby z poczuciem jakiejś "fałszywej misji" pt. koty do domów! "

Myślę, że ludzie ktorym nieobojętny jest koci los powinni się wzajemnie, a nie podcinać sobie skrzydła.


aha - i pomimo piszę o potencjalnym 'dokoceniu' NIE SZUKAM na tym forum kota.

Chcemy przygarnąć zwierzę, ktore naprawdę potrzebuje opieki. Koty forumowiczów SĄ już pod dobrą opieką. Zdrowe, wykarmione, odchowane.
My chcemy malą bidulę schroniskową o ktorej świat chwilowo zapomnial.

Tak rozumiem miłość do zwierząt.

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Czw lis 17, 2005 17:43

nikt nie oddaje swoich kotów, tylko takie które przygarnął, podleczył i chce im dom znaleźć bo nei mozę zatrzymać (każdy ma jakieś ograniczenia kocie). ja mam bidy które siedzą w lecznicy i czekają. maja tam dobrą opiekę ale klatka w lecznicy to niejets to o czym kot marzy.

ja tam jakoś nie widziałam napaści na ciebie, każdy napisał co myślał i w co wierzy. niektórzy próbuję przekonywać do swoich racji. na tym właśnie polega dyskusja.

coraz więcej tu przypadków które jak im się od razu racji nie przyzna to krzycza że jesteśmy "sforą wilków" i "betonami". trochę mnie juz to męczy, choć w sumie na forum nadal nowa jestem.
Ostatnio edytowano Czw lis 17, 2005 17:44 przez fruuu, łącznie edytowano 1 raz

fruuu

 
Posty: 5623
Od: Wto wrz 13, 2005 11:32
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lis 17, 2005 17:44

Agalenora - myślę, że trochę przesadzasz z tym okiem cyklonu i pisaniem o burzy wywołanej Twoim postem i napaściach niema na Twoją osobę z powodu wypuszczania kota. Część osób odpowiedziała Ci na pytanie zadane w poście, część osób wyraziła swoją opinię o wypuszczaniu kotów samopas. Nikt na ciebie nie napadał przecież, nikt nie był niekulturalny - wszyscy przedstawili mocne argumenty przeciwko wypuszczaniu kotów, podpierając się przykładami z tego własnie forum. A że poglądy te są odmienne od Twoich - takie życie, ludzie nie zawsze się zgadzają, ale opinia sprzeczna z Twoją nie jest napadaniem i burzą. To trochę tak, jakby obrażać się na dentysę, że chce nam zaordynować borowani, podczas gdy my liczyliśmy na proszki przeciwbólowe :wink:
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, kasiek1510 i 197 gości