No to winnam Was jestem najświeższe info z placu "pojednania"?????
Śledzicie inne wątki więc wiecie, że Otis był podejrzany o wnętrostwo, z racji niewiadomego pochodzenia, nie wiedzieliśmy czy jest kastratem czy wnętrakiem, ale sądząc z zachowania i oględzin moszny, poszliśmy w kierunku tego drugiego, poza tym miał rozległe przepukliny tłuszczowe, tak, że ciągał brzuch po ziemi, był przez to trochę "upośledzony" ruchowo, miał trudności ze skakaniem itp. Zdecydowaliśmy się więc na zabieg, szukania jaj w brzuchu

i plastyka tegoż. Zabieg trudny i długi - 2 godz. narkozy. Ale to pryszcz przy rekonwalescencji.

Dziś mija 10-ty dzień, a Otis cały czas ze szwami, cały czas w kubraku i na dobrą sprawę dopiero od dwóch dni zaczął się ruszać, dla samego ruszania, a nie za potrzebą. Ale za to relacje między nim a Sonią.... nie było litości ze strony rezydentki, na co w duchu liczyłam, ale po kilku dniach niedowierzania, że jej nie goni, zaczęła się dzika radość z wolności i powrót do utartych schematów zachowań sprzed dokocenia, a wczoraj? On podszedł do niej blisko - 10 cm. a ona nic stoi jak wryta

, on coś tam do niej zagaduje a ona nie fuka!!!

A dzień wcześniej kiedy obolały leżał na moich kolanach a ja siedziałam na podłodze, podeszła i powąchała jego uszko

. Oczywiście nie ma się jeszcze z czego cieszyć, bo jak zaczął być żwawy, to ona znów powróciła do przesiadywania na blatach w kuchni i na krzesłach pod stołem, ale muszę oddać sprawiedliwość, że sięzmieniła i nie tchórzy tak jak kiedyś. Oczywiście niemoc Otisa nie będzie trwała wiecznie, więc zobaczymy jak wróci do formy, czy nadal ją będzie straszył. W każdym bądź razie tak cichutko sobie myślę, że jest coraz lepiej. A i jeszcze jedno, zbliżyliśmy miski w czasie jedzenia i jest dobrze!!!! Myślcie o nas cieplutko, 2 listopada minęło 2 miesiące od dokocenia!!!!