Czyż one nie są bosskie?
Syrenki odkryły urok zabawek - ganiają piłeczki, najfajniejsza jest żółta i taka co ma dzwonek w środku. Kuwetka jest pięknie uczęszczana, ale niestety, dwie syrenki trochę biegunkują nadal. Przeszłyśmy na nutramigen z kleikiem ryżowym, może kupy się poprawią.

Sisi (ulubienica TŻa) jest przesłodką i subtelną panienką, zaczepia siostry do zabawy, ale czyni to delikatnie i z wdziękiem. Tylko podczas karmienia budzi się w niej bestia i zamiast przyssać się do resztek smoczka, próbuje ugryźć i połknąć całą butelkę

Ona pierwsza odkryła urok żółtej piłeczki, turlała ją sobie, a potem złapała między przednie łapki i cieszyła się, że ją ma

Samanta z kolei jest moją ulubienicą (bo ja kocham burasy). Strzela nieprawdopodobne minki, jest najbardziej przebojowa - pierwsza wlazła na samą górę drapaka, pierwsza zaczęła wyłazić z kartonu (czasem używamy wanny w celach innych niż odchowanie kociaków

) i zrobiła to cztery razy, pierwsza odkryła miejsce strategiczne wanny i próbuje wyleźć. Bardzo porządnie i długo zakopuje urobek w kuwetce. Dostaje parafinkę i czekamy niecierpliwie na smoczek...

Samira to stateczny tłuścioszek. Największa i najspokojniejsza z syrenek, najgłośniej mruczy przy każdej okazji a nawet bez. Przytulaka do potęgi, uwielbia człowieka, głaskanie, czochranie i całuje w policzek
