Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto paź 11, 2005 10:25 a u mnie jest roznie

no bardzo ciekawy watek. doksztalcam sie i uspokajam po trochu. u mnie do 1,5-rocznego Miszy doszedl 4-miesieczny Kamyk. Pierwszy dzien to jeden wielki warkot Miszy, wrzaski itp. Mlodego gonil niesamowicie. Mlody zamieszkal w lazience. To byl jego wlasny wybor. Ma tam jedzonko i kuwete. Jak tylko usilowal wychylic nos z lazienki Misza go atakowal. Troche wyciagalam Kamyka z lazienki i Misza w tym momencie glupial straszliwie. Ale atakuje go nadal, najczesciej paca lapka. Ale czasami rzuca mu sie do karku, albo lapie za szyje. A Kamyk wtedy wrzeszczy straszliwie. Czasami Misza podchodzi do mlodego i lize mu uszy. Moga lezec razem na lozku w sypialni. I to blisko siebie i nic sie nie dzieje. A jak sie wyspia to znowu Misza atakuje Kamyka. Dzisiaj dopiero trzeci dzien sa razem, ale ja jestem strasznie zestresowana i bardzo do przezywam. Nie wiem co mam robic. Siedziec z nimi caly czas, pilnowac i sprawdzac co chwile? Mam takie zapedy, boje sie ze Misza mlodemu cos zrobi. Rozum mowi zostawic i niech sobie radza, musza sie do siebie przyzwyczaic. Ale jakos mi nie idzie. No nic ide zobaczyc jak potwory. Pozdrawiam
z_agatka

z_agatka

 
Posty: 49
Od: Pon paź 03, 2005 11:19
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto paź 11, 2005 10:32 Re: a u mnie jest roznie

z_agatka pisze:no bardzo ciekawy watek. doksztalcam sie i uspokajam po trochu. (...)


Dzięki.. :D

Właśnie o to mi chodziło jak zakładałam ten wątek.. :D I bardzo się cieszę, że spełnia swoje zadanie.. :D

Głaski dla kiciów.. :D
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Wto paź 11, 2005 14:31 ja juz glupieje

Jak Kamyk wstanie i usiluje sie przemieszczac po mieszkaniu Misza go straszliwie goni. Jest wrzask, prychanie. Misza usiluje go przygniesc do podlogi i zlapac za kark. Ale Kamyk znalazl sobie skryjowke gdzie Misza nie wejdzie i teraz tam ucieka. Poza tym wyzarl Miszy mieso z miski, a ten nie protestowal tylko patrzyl, dlaczego wtedy go nie goni? A teraz spia. Jak tak lezeli na naszym lozku to poszlam i wyglaskalam Misze. Nie odsuwal sie tylko spokojnie lezal. Kamyk jak to zobaczyl to stwierdzil chyba ze Misza to fajny chlopak i sie do niego przysunal. A misza najpierw udawal ze myje swoj ogon, potem umyl mlodemu ucho, potem go chwycil za szyje, ale potem umyl mu grzbiet. Robi to troche nie poradnie, wiec udalo mu sie mlodego przygniesc. Ten troche narobil wrzasku. Teraz dalej spia w odleglosci 20 cm od siebie. Boje sie ze jak teraz wyjde i je zostawie to znowu Misza bedzie gonil malego. Pocieszam sie tym, ze maly ma skrytke i tam sie schowa jak bedzie groznie. Myslicie ze one kiedys sie polubia? Bo raz mi sie wydaje ze tak, a jak tak sie gonia to jestem zalamana. I wtedy mam tyle watpliwosci, zastanawiam sie czy to byl dobry pomysl... Znowu nachodza mnie czarne mysli...
pozdrawiam
z_agatka

z_agatka

 
Posty: 49
Od: Pon paź 03, 2005 11:19
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto paź 11, 2005 17:52

u mnie teraz jest wielkie badanie siebie, siedza naprzeciwko i mierzą się wzrokiem, rezydent czasem pofukuje, ale chodzi już spokojniejszy po domu... a ja nadal zaniepokojona sytuacją :(

judith

 
Posty: 141
Od: Nie paź 09, 2005 13:19

Post » Wto paź 11, 2005 18:19

judith pisze:u mnie teraz jest wielkie badanie siebie, siedza naprzeciwko i mierzą się wzrokiem, rezydent czasem pofukuje, ale chodzi już spokojniejszy po domu... a ja nadal zaniepokojona sytuacją :(


Wygląda na to, że wszystko jest na dobrej drodze.. Nie wiem jak daleka jeszcze będzie ta droga, ale kierunek dobry.. :D
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Śro paź 12, 2005 10:18

jest duużo lepie :) koty chodza po mieszkaniu i na siebie nie fuczą :) :) nie są już wiecznie spięte i gotowe do ataku :twisted:


hehe w ogóle cała ta sytuacja udowdniła mi że koty mają własne zdanie własny charakter i są wspaniałe :)



ale mam jeszcze pytanie- ponieważ kot nie był odrobaczony to załatwiał się do własnej prowizorycznej kuwety, ale teraz już jest ok więc czy można jakoś nauczyć 2 koty załatwiać się do 1 kuwety?

judith

 
Posty: 141
Od: Nie paź 09, 2005 13:19

Post » Śro paź 12, 2005 11:47

A czy ktoś był w sytuacji, gdy rezydentem jest 6-7 miesięczny kociak, a "nowy" to 3-letni kot? Pytałam już w wątku o agresji, ale jak dotąd nikt nie odpowiedział, a ja nie wiem na co mam się przygotować.
Dodam, że mała jest u nas od połowy sierpnia, a wcześniej mieszkała z wieloma kotami w CK. Nowy kocurek będzie ze schroniska, ale nie wiem nic o jego stosunku do innych kotów i trochę się martwię. Może ktoś to przerabiał :?:
ObrazekObrazek

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

Post » Śro paź 12, 2005 11:53

bechet pisze:A czy ktoś był w sytuacji, gdy rezydentem jest 6-7 miesięczny kociak, a "nowy" to 3-letni kot? Pytałam już w wątku o agresji, ale jak dotąd nikt nie odpowiedział, a ja nie wiem na co mam się przygotować.
Dodam, że mała jest u nas od połowy sierpnia, a wcześniej mieszkała z wieloma kotami w CK. Nowy kocurek będzie ze schroniska, ale nie wiem nic o jego stosunku do innych kotów i trochę się martwię. Może ktoś to przerabiał :?:


Ja przerabiałam, ale w odwrotną stronę.. :oops: Puchatek miał cztery lata, jak przyjechał do mnie biały Miś z hodowli, który na codzień miał do czynienia z innymi kotami.. Miał wtedy pół roku.. Jeśli chcesz się dowiedzieć jak to było, to wszystko opisałam na pierwszych trzech stronach mojego wątku z podpisu.. :D
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Śro paź 12, 2005 12:09

aamms pisze:
bechet pisze:A czy ktoś był w sytuacji, gdy rezydentem jest 6-7 miesięczny kociak, a "nowy" to 3-letni kot? Pytałam już w wątku o agresji, ale jak dotąd nikt nie odpowiedział, a ja nie wiem na co mam się przygotować.
Dodam, że mała jest u nas od połowy sierpnia, a wcześniej mieszkała z wieloma kotami w CK. Nowy kocurek będzie ze schroniska, ale nie wiem nic o jego stosunku do innych kotów i trochę się martwię. Może ktoś to przerabiał :?:


Ja przerabiałam, ale w odwrotną stronę.. :oops: Puchatek miał cztery lata, jak przyjechał do mnie biały Miś z hodowli, który na codzień miał do czynienia z innymi kotami.. Miał wtedy pół roku.. Jeśli chcesz się dowiedzieć jak to było, to wszystko opisałam na pierwszych trzech stronach mojego wątku z podpisu.. :D

Dzięki, przeczytam napewno:)
A jakby ktoś znał sytuację podobną do mojej to proszę o komentarze :D
ObrazekObrazek

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

Post » Czw paź 13, 2005 15:22

Decyzja podjeta - drugi kotek bedzie jutro po poludniu
Mam w zwiazku z tym dwa pytania:

- czy przed przyjeciem kotka powinnam pojsc z moim staruchem do weterynarza (chodze z nim rzadko bo nic mu nie jest, ostatnio bylam rok temu na szczepieniu na wscieklizne i koci katar)?

- czy na czas odrobaczania malego powinnam miec dwie kuwety? czy powinnam tez jednoczesnie odrobaczyc tego duzego (poza okresem jego "niemowlectwa" nie robilam tego)?
Obrazek

Dzo

 
Posty: 60
Od: Pon paź 10, 2005 12:44

Post » Czw paź 13, 2005 17:46

odorbaczyć, zaszczepić na pewno, do czasu odrobaczenia nowego kociaka oddzielne kuwety (ja tak zrobiłam i teraz głowię się jak przekonać je do 1 ale myślę że bezpieczeństwo jest ważne)... Stan zdrowia zawsze warto skontrolować zarówno rezydenta jak i nowego kociaka :)

judith

 
Posty: 141
Od: Nie paź 09, 2005 13:19

Post » Śro paź 19, 2005 19:18 zwątpienie

Witam wszystkich. Postanowiłam tu skrobnąć bo choć wasze posty ogólnie są pocieszające mnie ogarnęło wielkie zwątpienie. Otóż mam w domu 4-letnią kotkę, znalazłam ją kiedy miała około 10 miesięcy. Kotka jest wysterylizowana i niestety przeze mnie bardzo rozpuszczona, po prostu uczyniłam ją królową na moje własne (jak się okazało) nieszczęście. 3 tygodnie temu odłowiłam spośród dzikich kotów(które dokarmiam) 9-cio miesięczną kotkę (celem sterylizacji)Kotka ta była odrzucona przez stado to znaczy przeganiana, fuczana i bita z pazurami postanowiłam ją wziąć do domu. I tu powstał problem. Wszystko przeprowadziłam książkowo (na początku oddzielne pomieszczenia kiedy szłam do pracy, dwie kuwety itd. itp.) ale staruszka nie chce jej w żaden sposób zaakceptować. Początkowo tylko fukała i jęczała ale teraz po 3 tygodniach z wielką agresją i pazurami zagania ją w najciemniejsze kąty. Oczywiście staram się nie dopuszczać do krwi, ale zamiast z czasem lepiej jest gorzej. Moja stara kicia fuka już nawet na mnie kiedy ją odganiam, pomimo tego że starm się ją dopieszczać i kiziać. Już nawet tego nie lubi. Jedynym wyjtkiem jest noc, nowa śpi zemną bo boję się żeby jej nie uszkodzono, a stara też śpi ze mną i nie atakuje nowej. nie wiem jak to rozumieć ani tym bardziej co robić dalej, może jakiś koci psycholog ale czy to pomoże?

BiBi

 
Posty: 57
Od: Śro paź 19, 2005 15:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw paź 20, 2005 8:17

no to teraz i ja mogę podzielić się doświadczeniem :lol:

na początku cieżko- syki, warki (nie wiedziałam że koty warczą), obraza rezydenta, ataki itd
potem pilnowanie młodego, zawsze 2 kroki za nim, z lekkim sykiem
potem wpatrywanie sie w oczy po kilka godzin (:!:)- syk
potem to samo ale bez syku :lol:
teraz względna zgoda- przebywają ze sobą, obwąchują i nie syczą, nie drapią, zapoznają się :lol: :lol:

judith

 
Posty: 141
Od: Nie paź 09, 2005 13:19

Post » Czw paź 20, 2005 23:21 Trzymajcie kciuki!

Witam.
To mój pierwszy post na tym wspaniałym forum... Czytam i podnoszę sobie morale. Mam dwójkę kotów - trzyletnich bliźniąt. Nie wychodzą. Gutek jest wykastrowanym kocurkiem, typu raczej nieśmiałego i ufa w pełni tylko mnie. Myszka natomiast jest dziewczyną, która żywiołowo reaguje tylko na pełną miskę (pochłania dowolne ilości wszystkiego), resztę czasu spędzając na zdrowej drzemce i czynnościach toaletowych.
A ja mam straszną tremę - jutro idę po czekającą na mnie u znajomych dwumiesięczną rudą koteczkę (imię robocze Małpka). Małpka jest raczej odważnym i przedsiębiorczym kocięciem, u weta wywijała salta na kozetce i darła się okrutnie podczas mierzenia temperatury, nie wykazując jednak cienia strachu.
Biedny Gutek chyba czuje przez gatki, że jego świat legnie w gruzach - wącha moje ubrania po wizytach u Małpki, chodzi ponury, odmawia jedzenia i trzęsie ogonem, jakby chciał mnie oznaczyć. Myszka zaczęła sypiać wysoko na szafie (już nie z moim synem!), ale odzyskuje humorek przy jedzeniu.
Jedyne, co wymyśliłam, by nieco złagodzić skutki szoku to:
1. Kuweta Małpki w drugim końcu mieszkania
2. Miseczki Małpki w tym samym miejscu co rezydentów, ale 2 metry dalej
3. Rezydentom podlizywać się będę ja (jako jedyna zaufana osoba) - a mąż trochę ma się podlizywać, a trochę wspierać Małpkę (w miarę potrzeb)
Mam nadzieję, że dobrze myślę??
Właściwie nic więcej nie przyszło mi do głowy, poza tym, że najchętniej wysmarowałabym jutro Małpkę tuńczykiem, uwielbianym przez rezydentów... No ale to oczywiście wisielczy humor!
Trzymajcie kciuki, proszę, za Małpkę i za całą resztę ekipy.
Pozdrawiam i napiszę, co się będzie działo.
Ostatnio edytowano Sob paź 29, 2005 11:02 przez joanna z kotami, łącznie edytowano 1 raz

joanna z kotami

 
Posty: 1754
Od: Czw paź 20, 2005 22:36
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt paź 21, 2005 11:34

To i ja się dopiszę.
U nas sytuacja wyglądała tak, że Celestyn był już u nas 4 miesiące i miał pół roku, kiedy pojawił się Behemot. Behemot miał wtedy około 3 miesiące. Na początku Celestyn molestował Behemota, bo akurat był w wieku na kastrację oraz czasami Behemotka prał, ale krzywdy mu wielkiej nie robił, chociaż czasem musiałam wrzasnąć.
Mniej więcej po tygodniu, dwóch pobytu Behemota u nas Celestyn poszedł na kastrację. W dniu po zabiegu, kiedy Celestyn był jeszcze pod wpływem narkozy i co chwilę zasypiał z nosem przy podłodze, Behemot korzystał z okazji i używał sobie na nim czyli przewracał, wskakiwał na grzbiet itd, więc musiałam tym razem chronić Celestyna :lol:
Następnego dnia sytuacja wróciła do stanu poprzedniego i trochę się martwiłam, że Behemot taki poniewierany. Okazało się jednak, że niepotrzebnie, bo mały szybko rósł, nabierał sił, Celestyna mimo wszystko się nie bał i po pewnym czasie zaczął go sam zaczepiać. Czasami też, ale rzadko, można było obserwować jak Celestyn myje Behemotowi uszy i śpią razem przytulone.
Dziś wygląda to tak, że wielkiej miłości między nimi nie ma, jest raczej twarda męska przyjaźń, z zapasami i gonitwami. Czasem reaguje na kocie harce i staram się rozdzielić kocury, ale bardziej dlatego, że strasznie dudnią po panelach. Koty przytulają się rzadko, a nawet jeśli im się czasem zdarzy, to Behemot po chwili zaczyna podgryzać Celestyna i kończy się zwykle bójką, ale raczej taką na niby.
Zdarza się też, że Celestyn, wiedząc czym takie przytulanie się zwykle kończy, unika Behemota. Generalnie koty wolą się tłuc niż przytulać i czasem naprawdę trudno powiedzieć, który był prowokatorem, ale raczej bym powiedział, że się lubią, a te bijatyki to taka zabawa :wink:
A wczoraj miała miejsce taka sytuacja:
galopują dwa koty przez mieszkanie i mąż pyta:
"jak to jest - Behemot ucieka, bo Celestyn go goni, czy Celestyn goni, bo Behemot ucieka ?" :lol:

maga77

 
Posty: 4862
Od: Czw kwi 15, 2004 9:46
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 110 gości