Lonia zeżarła mi lek. Przerażona zadzwoniłam do kliniki... Próbowałam w miedzyczasie wyciągnąć jej to z gardła, a ta sobie w najlepsze
beknęła

siłą chciała mi wyrwać opakowanie po leku...
W klinice powiedzieli, że:
a) nic jej nie będzie
b) jak ma ochotę to może dostawać co drugi dzień pół talbetki
To były pałeczki kwasu mlekowego...
Wie bestja co dobre
A ja mało zawału nie dostałam
A pompony na razie czekają, ja zasmarkana siedzę w domu...