Przed pobraniem pierwszy raz moczu na posiew dzwonilam do laboratorium (jedynego u nas), jaki mocz ma byc badany. Powiedzieli, ze moze byc wysikany.
I poprzednio, i teraz dawalam do badania mocz wysikany. Poprzednio wyszła pseudomonas, teraz posiew był jałowy.
I wtedy, i teraz mocz łapałam do jałowego pojemnika kupionego w aptece. Otworzyłam go w momencie, gdy Dyź zaczął sikać i podstawiłam pod kuper.
Dyź miał kilka miesiecy temu pobierany mocz z pęcherza, ale zaniosłam wtedy do ludzkiego labu i posiew wyszedł jałowy. Zaniosłam nieświadoma, ze ma znaczenie, jaki lab robi to badanie, bo nasi weci mnie o tym nie poinformowali. Dopiero dr Aneta z Lublina wyjaśniła mi, ze ma to kolosalne znaczenie. Dlatego kolejne posiewy zanosiłam juz do labu wet.
Niestety "pochwaliłam Dyzia przed zachodem słońca."

Wczoraj lał tylko na podłogę.
Niemniej nie widac już nerwowosci w jego zachowaniu, takiej jak dawniej, moze odczuwac jakis dyskomfort tuz przed siuraniem, bo wtedy troche lata po mieszkaniu. Ale na pewno jest dużo lepiej.
W moczu Dyzia wysikanym badanym bardzo czesto przez ten czas jego choroby nigdy nie było bakterii. Teraz pokazały sie pierwszy raz. Wtedy, gdy wyszła pseudomonas, podstawowe badanie moczu tez bakterii nie wykazało.
Chyba masz rację Pedro w sprawie tych leukocytów. Wskazał aparat, badanie pod mikroskopem nie pokazało białych ciałek.
Zaniepokoiły mnie te wałeczki... Pewnie badania krwi musza być.
Jutro dzwonie do Lublina. Lubie rozmawiac z dr Anetą, bo ona umie tak przedstawic np. zawiłości mikrobiologii, ze nawet ja pojmę.
